30 – sto  dniowe rekolekcje otworzyły przede mną szeroką perspektywę drogi wypełnionej krystaliczną ciszą oraz przestrzenią  jaką daję ich dłuższy , niż przeciętnie czas.  Na drodze tej dokonało się wiele spotkań, najbardziej istotne dla mnie były dwa. Pierwsze spotkanie, które było moim udziałem miało miejsce niemal  pierwszego dnia gdy weszłam na ową drogę. Spotkanie to, było spotkaniem z samą sobą, z sobą stworzoną w dużej mierze przez samą siebie, wykreowaną przez swoje wizje i pojęcia o tym jaka powinnam być. Ukształtowaną według swego obrazu, umieszczoną nieco poza zasięgiem innych, a nawet samego Boga, aby tym samym bronić tego co tak misternie i z wielkim wysiłkiem przez lata konstruowałam. Z efektu końcowego  swoich prac kreowania siebie byłam na tyle zadowolona, aby uważać, że to raczej ci, którzy są  wokół mnie mają się zmienić
i nawracać, że to raczej z nimi jest „coś nie tak”, a ja jedynie potrzebuję aby Bóg błogosławił moim dziełom, ewentualnie lekkie „odświeżenie się” przyda. Tym bardziej, że moje  „dzieła” były dobre, podobały się nie tylko mnie samej, ale wielu osobom, z którymi na co dzień żyłam. Zaczęłam się sobie jednak uważniej przyglądać, bo skoro wszystko jest dobre i przynosi wiele dobra innym, to dla czego jest jakiś cień, dla czego oddalam się od sensu? Jakby umiera w sobie.

JEZUS nie został milczący, przyszedł z odpowiedzią. I to było drugie spotkanie – NAJWAŻNIEJSZE.
Nie objęłam Go za nogi, chociaż bardzo tego pragnęłam, nie dotknęłam Jego poranionej twarzy, choć byłam blisko, nie spotkałam Zmartwychwstałego, pomimo iż za Nim tęsknię. To nie był jeszcze mój czas. Ale On dotkną mnie, dotknął mojego serca, błogosławił mi i dawał swoje dary nie bacząc na moją słabość… Bóg pełen miłości bezinteresownej , dającej wolność sprawił, że miałam odwagę wydobyć siebie z siebie i oddać Jemu  aby  mógł mnie stwarzać, wypełniać, pociągać ku sensowi, którym  jest On Sam. Z wielkim poczucie własnej ograniczoności i doświadczeniem niedoskonałości tych dzieł , które sama przez minione  lata tworzyłam, weszłam z Nim na nową drogę. Gdy wróciłam do miejsca, w którym mnie postawił, tego samego co przed spotkaniem zobaczyłam, że Świat
i wszystko i wszyscy tacy sami, a jednak inni. Dostałam nowe spojrzenie i nową szansę – wielką szansę na życie.

s. An