Święty Ignacy Loyola przewodnikiem na drodze do Jezusa

Ukończenie czterech tygodni Ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli zabrało mi 6 lat. Trochę długo, ale i tak byłam bardzo szczęśliwa, kiedy wyjeżdżałam z Domu Rekolekcyjnego w Czechowicach-Dziedzicach po ukończonym czwartym tygodniu rekolekcji ignacjańskich.

Wiedziałam że odbyłam ciekawą podróż do Jezusa, gdzie przewodnikiem w drodze był święty Ignacy Loyola.

Pomyślałam sobie, że powinnam podziękować św. Ignacemu. To On zafascynował mnie swoją charyzmą, odwagą i wielką wiarą. Objawienia w Manresie, nad potokiem Cardoner zmieniły życie świętego Ignacego i dalej święty Ignacy zmienia życie tych, którzy wstępują na drogę tej wspaniałej duchowości.

Ale święty Ignacy to wymagający nauczyciel. Każdy z czterech tygodni wymagał ode mnie wielkiej pracy nad sobą.

Zmieniłam swoje życie na każdej płaszczyźnie – duchowej, rodzinnej i zawodowej. Ale te przemiany nie powstały same, wymagały ode mnie dużej pracy, wytrwałości, zwalczania lenistwa i gnuśności.

Najpierw poprawiłam organizację swojego życia. Musiałam znaleźć czas na regularną modlitwę, na medytację czy kontemplację i oczywiście na codzienny rachunek sumienia. To bardzo trudne, szczególnie, jeśli prowadzi się dość intensywne życie zawodowe i obowiązki rodzinne.

Po odbyciu każdego tygodnia najpierw trwałam w postanowieniach i wiedziałam, że Jezus jest blisko mnie, ale duże tempo życia bardzo pomału oddalało mnie od Jezusa. Najczęściej traciłam wtedy wewnętrzny spokój, a wokół mnie robił się chaos i wpadałam w problemy i różne trudności życia, z których trudno było wyjść.

Ale po odbyciu kolejnych tygodni nauczyłam się wracać do Jezusa. Pomagały mi w tym książki a szczególnie: książeczka Ćwiczeń duchowych św. Ignacego, O Naśladowaniu Chrystusa Tomasza à Kempis, Duchowy Rozwój. Dynamika Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego Loyoli o. Wacława Królikowskiego SJ. Książki pod redakcją o. Józefa Augustyna SJ: Co zabrać z sobą po kolejnym tygodniu Ćwiczeń, i Rachunek sumienia szczegółowy i ogólny. Jak codziennie ulepszać siebie, relacje z Bogiem i drugim człowiekiem o. Krzysztofa Osucha SJ.

Wtedy pomału powracałam, wsłuchiwałam się w swoje emocje, poruszenia serca, uczucia, czytałam notatki z odbywanych rekolekcji. Rozeznawałam, co pochodzi od złego ducha, a co od dobrego na ile umiałam. Musiałam znaleźć czas i powrócić do modlitwy, do kontemplacji i rachunku sumienia. W swojej książce: Duchowy rozwój. Dynamika Ćwiczeń duchowych św. Ignacego Loyoli o. Wacław Królikowski SJ pisze, że „Duchowe życie człowieka nie jest rzeczywistością statyczną, ale dynamiczną. Ma swój początek i zmierza do określonego celu, którym jest zjednoczenie z Bogiem Ojcem przez Jezusa Chrystusa w Duchu Świętym”. Zaczęłam robić notatki, pisałam, co mnie najbardziej poruszało w kontemplowanych treściach Pisma Świętego, pisałam o złych i dobrych poruszeniach serca. Tu często moja wiedza była zbyt mała i musiałam się posłużyć wiedzą innych np. książką Silwano Fausti Okazja czy pokusa –sztuka rozeznawania i podejmowania decyzji pomaga mi bardzo. Ale co jakiś czas mam potrzebę konfrontowania moich doświadczeń z innymi, którzy tak jak ja idą drogą do Jezusa. Bardzo pomocne są wtedy wszelkiego rodzaju wspólnoty modlitewne przy Parafiach czy Ośrodkach Rekolekcyjnych. Również nie do zastąpienia jest rozmowa z kierownikiem duchowym, co pozwala na lepsze zrozumienie tego, co dzieje się w sercu.

W swojej pracy zawodowej spotykam wielu ludzi, którym pomagam rozwiązywać trudne sytuacje życiowe. Zauważyłam, że to czego nauczyłam się odprawiając Ćwiczenia duchowe pomaga mi w pracy, w wielu wypadkach potrafię pomóc innym, wskazać drogę. Wskazać na coś, czego wcześniej nie widzieli. Teraz przychodzi do mnie znacznie więcej osób niż kiedyś. Wiele razy zdarza się, że po formalnym załatwieniu sprawy ktoś chce rozmawiać, potem wraca, dziękuje! A ja cieszę się, że w ten sposób mogę pomagać innym. Może to moja świeżo odkryta misja? Może tak wygląda to moje nowe życie, które otrzymałam w Jezusie Chrystusie po ukończeniu Ćwiczeń duchowych?

Ćwiczenia duchowe nauczyły mnie panowania nad swoimi myślami, emocjami a przede wszystkim stawiania Boga na pierwszym miejscu. Zwykle, kiedy odchodziłam od Jezusa, okazywało się, że na pierwszym miejscu była praca zawodowa, zrobienie dobrego wyniku za wszelką cenę, albo rodzina, czy przyjemności. Ale jak małe dziecko uczy się chodzić, tak niezdarnie ja powracałam do Jezusa.

Zrozumiałam również, że droga do Jezusa jest jedna i nie ma drogi po środku. Nie można w połowie być z Jezusem a w połowie gdzie indziej. Zrozumiałam słowa, że nie można być letnim trzeba wybrać albo zimnym albo gorącym.

Znów znajduję czas na modlitwę, na krótką kontemplację stopniowo przedłużaną i rachunek sumienia. Wtedy świat wydaje się łatwiejszy, spokojniejszy. Jezus kocha mnie taką, jaką jestem. Mogę trwać przy Nim, kochać Go. Nic nie jest tak ważne jak moja relacja z Jezusem.

Na zakończenie napiszę o zmianie w swoim zachowaniu, która zdziwiła mnie samą. Teraz umiem przyznać się do Jezusa w każdej sytuacji, nie robią na mnie żadnego wrażenia dziwne reakcje innych ludzi. Jest we mnie radość z tego nowego życia – życia z Jezusem. Anna

Świadectwo po odprawionych 30-dniowych rekolekcjach ignacjańskich
…spotkać siebie, aby spotkać Boga…
„Każdy musi w swoim życiu mieć coś z …. przewrotu kopernikańskiego”
Wędrówka z Bogiem miłującym