„Oto serce moje, Boże mój! Wejrzyj w nie głęboko, w te moje wspomnienia, bo Tyś nadzieją moją jest, Ty mnie uwalniasz od takich mętnych uczuć, kierując oczy me ku Tobie, wyrywając moje stopy z sideł”.

(św. Augustyn, Wyznania, IV 6)

„By «strzec» [ludzi z miłością], musimy też troszczyć się o nas samych! Pamiętajmy, że nienawiść, zazdrość, pycha zanieczyszczają życie! Tak więc strzec oznacza czuwać nad naszymi uczuciami, nad naszym sercem, gdyż z niego wychodzą intencje dobre i złe: te, które budują, i te, które niszczą! Nie powinniśmy bać się dobroci ani też wrażliwości”.

(Papież Franciszek, Homilia na inaugurację pontyfikatu, 19 III 2013)

W Ćwiczeniach duchownych uczuciami zajmujemy się pod kątem rozeznania duchowego. Święty Ignacy Loyola jest doskonałym znawcą człowieka i „jego duszy”. Używając języka współczesnego, moglibyśmy powiedzieć, że jest on doskonałym „psychologiem”. Traktuje człowieka w sposób integralny. W rozeznaniu duchowym uwzględnia wszystkie sfery ludzkiej osoby, w tym sferę ludzkiej psychiki z jej potrzebami, tendencjami i odczuciami. JęzykĆwiczeń duchownych, mówiący o uczuciach, podobny jest do języka Ojców Pustyni. Święty Ignacy – podobnie jak oni – nie tworzy intelektualnych teorii, ale opisuje osobiste doświadczenie duchowe i ludzkie. Również on dochodził do poznania siebie poprzez żarliwą modlitwę, wewnętrzną
skruchę, zaangażowaną lekturę duchową, korzystanie z kierownictwa duchowego, surowe umartwienie, wyrzeczenie się świata, skrajne ubóstwo i posługiwanie ubogim[1].

Adnotacja pierwsza o uczuciach

Dla naszych rozważań punktem odniesienia będzie Adnotacja pierwsza oraz te fragmenty Ćwiczeń, w których Ojciec Ignacy mówi o wewnętrznych poruszeniach. „Jak przechadzka, marsz i bieg są ćwiczeniami cielesnymi, tak podobnie ćwiczeniami duchownymi nazywa się wszelkie sposoby przygotowania i usposobienia duszy do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu – do szukania i znalezienia woli Bożej w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło dla dobra i zbawienia duszy” (ĆD 1).

Święty Ignacy wyróżnia ferę przyrodzoną, „naturalną” i sferę nadprzyrodzoną. Mówi o „usunięciu uczuć nieuporządkowanych”, a następnie „szukaniu i znalezieniu woli Bożej”. Już w pierwszej uwadze stajemy wobec napięcia pomiędzy sferą przyrodzoną a nadprzyrodzoną. Owo napięcia to ważne wyzwanie w udzielaniu i odprawianiu Ćwiczeń. Zachowanie równowagi w owym napięciu staje się kryterium autentyczności udzielania i odprawiania rekolekcji według metody Ojca Ignacego. Jest rzeczą ważną, by tego napięcia nie lekceważyć, zarówno w interpretacji Ćwiczeń duchownych, jak i w praktyce ich odprawiania oraz udzielania. Subiektywizm czy arbitralność sądów i ocen w sprawach duchowych i ludzkich nie służy autentycznemu rozeznaniu duchowemu.

Poruszenia wewnętrzne w Ćwiczeniach duchownych

Święty Ignacy Loyola, gdy mówi o duchowym rozeznaniu, nie posługuje się jednak pojęciem „uczucia”, którego używa w Adnotacji pierwszej, a pojęciem „poruszenia”. To typowe dla Ojca Ignacego wyrażenie. Jednak – jak podkreślają komentatorzy Ćwiczeń – zamiast słowa „poruszenia” możemy używać wyrażenia „odczucia emocjonalne” czy też „uczucia”. Treść tych pojęć jest bowiem ta sama. Przytoczmy te fragmenty Ćwiczeń, w których Autor posługuje się tym pojęciem.

We wstępnych uwagach pisze o poruszeniach w kontekście indywidualnego prowadzenia: „Jest rzeczą wielce pożyteczną, aby dający Ćwiczenia, nie starając się zresztą wybadać i poznać myśli i grzechy odprawiającegoĆwiczenia, jednakże dobrze wiedział o różnych poruszeniach i myślach, które różne duchy mu podsuwają. […] Kiedy ten, co daje Ćwiczenia, zauważy, że w duszy odprawiającego Ćwiczenia nie zachodzą żadne poruszenia duchowe, jakimi są pocieszenia lub strapienia, i że nie poruszają nim żadne duchy, powinien go wiele wypytywać o Ćwiczenia, czy je odprawia” (ĆD 17. 6).

W regułach o wyborze Ojciec Ignacy mówi: „Po roztrząśnięciu i rozważeniu ze wszystkich stron tej sprawy, o którą chodzi, zobaczyć, ku czemu więcej skłania się rozum; i tak wedle większego poruszenia rozumu, a nie wedle jakiegoś poruszenia natury zmysłowej, powinna się dokonać decyzja w danej sprawie”
(ĆD 182).

Najczęściej pojęcia poruszenia św. Ignacy używa w kontekście reguł o rozeznawaniu duchowym. W regule trzeciej objaśnia: „Pocieszeniem nazywam [przeżycie], gdy w duszy powstaje pewne poruszenie wewnętrzne, dzięki któremu dusza rozpala się w miłości ku swemu Stwórcy i Panu” (ĆD 316). Strapieniem zaś Ignacy nazywa „ciemność w duszy, zakłócenie w niej, poruszenie do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości” (ĆD 317).

Radzi: „Będący w okresie strapienia niech zastanawia się nad tym, jak to Pan, dla wypróbowania go, zostawił go jego władzom naturalnym, ażeby stawiał opór różnym poruszeniom i pokusom nieprzyjaciela; albowiem może on tego [dokonać] z pomocą
Bożą, na której mu nigdy nie zbywa” (ĆD 320).

W Regułach dla większego rozeznania duchów św. Ignacy tłumaczy: „Właściwością Boga i aniołów jest to, że w poruszeniach swoich [w duszy] dają prawdziwą radość i wesele duchowe, usuwają zaś wszelki smutek i zakłócenie, które wprowadza [do duszy] nieprzyjaciel” (ĆD 329). I dalej wyjaśnia: „Sam tylko Bóg, Pan nasz, daje duszy pocieszenie bez [jakiejkolwiek] poprzedzającej przyczyny; bo tylko Bogu właściwą jest rzeczą wchodzić do duszy, wychodzić z niej, sprawiać w niej poruszenia, pociągając ją całą do miłości swego Boskiego Majestatu” (ĆD 330).

Ojciec Ignacy używa pojęcia „poruszenia” także wtedy, gdy mówi o powtórzeniach medytacji i kontemplacji: „Należy zwracać większą uwagę i zatrzymywać się nad ważniejszymi częściami, w których odczuło się większe poruszenia i smaki w duszy” (ĆD 227).

Napięcia między sferą przyrodzoną a nadprzyrodzoną

Zarówno dający, jak i odprawiający Ćwiczenia stają przed zasadniczymi pytaniami: Co naprawdę w przeżyciach rekolekcyjnych – wewnętrznych poruszeniach i odczuciach pochodzi od Boga i jest Jego natchnieniem i wezwaniem, a co pochodzi z naszych naturalnych potrzeb i odczuć? Co jest owocem bezpośredniego działania łaski, a co wyrazem czysto ludzkich dążeń i pragnień?

I chociaż obie sfery – przyrodzona i nadprzyrodzona – są z sobą ściśle złączone, dotyczą bowiem tej samej ludzkiej osoby, bynajmniej nie utożsamiają się z sobą, chociaż mogą się na siebie nakładać. Gdy mówimy o sferze naturalnej, mamy oczywiście na myśli nie tylko same „odczucia”, poruszenia wewnętrzne, lecz także działanie rozumu i woli. Rozum i wolna wola są przecież „naturalnymi” darami Boga[2].

Gruntowne rozeznanie sfery ludzkich uczuć warunkuje dobre rozeznanie w sferze ducha, a przenikliwość duchowa pozwala nam odczytać w prawdzie to wszystko, co dzieje się w sferze emocjonalnej. Uczucia, jak to zobaczymy później, analizując tekst Katechizmu Kościoła Katolickiego, nie są sferą wyizolowaną, autonomiczną, ale ściśle wiążą się z życiem zmysłowym i duchowym, budując więź między sferą zmysłową a życiem ducha (por. KKK 1764).

Usunięcie wszystkich uczuć nieuporządkowanych, o których mowa w Ćwiczeniach, jest bezpośrednim owocem rekolekcji. Owe „ćwiczenia” prowadzą do – jak pisze św. Ignacy – „przygotowania i usposobienia duszy” do „usunięcia” uczuć nieuporządkowanych, dzięki któremu możliwe stają się autentyczne szukanie i pełnienie woli Bożej. Ignacjańskie „usunięcie” nie jest tu jednak rozumiane jako „wyrzucenie” czy „likwidacja”, ale raczej jako „odsunięcie” z pierwszej linii pola naszej świadomości. Kiedy bowiem na pierwszy plan naszej świadomości wdziera się silne uczucie, na przykład gniewu, smutku, zazdrości, zranionej ambicji czy pożądania zmysłowego, zniekształcony zostaje proces poznania i rozeznania naszej ludzkiej rzeczywistości.

W psychologii podkreśla się, że żadne uczucia nie dają się „unicestwić”. Jeżeli określone uczucia znikają z pola świadomości, to dlatego że zostały zepchnięte w lochy nieświadomości lub też uległy przekształceniu i przybrały inną formę. Uporządkowanie uczuć, wolność wobec nich wyraża się w tym, że choć nadal „istnieją” i pojawiają się w polu świadomości, to jednak nie ograniczają poznania ludzkiej rzeczywistości i nie przesłaniają dążenia do zasadniczego celu i sensu życia człowieka, jakim jest szukanie Boga i Jego woli.

Katechizm Kościoła Katolickiegoo uczuciach

Ważną pomocą w interpretowaniu problematyki uczuć w Ćwiczeniach duchownych jest zwięzły tekst Katechizmu Kościoła Katolickiego. Przytoczmy pierwszy fragment zatytułowany
Uczucia, który znajduje się w części trzeciej Katechizmu:

„Pojęcie «uczucia» należy do dziedzictwa chrześcijańskiego. Doznania lub uczucia oznaczają emocje lub poruszenia wrażliwości, które skłaniają do działania lub niedziałania, zgodnie z tym, co jest odczuwane lub wyobrażane jako dobre lub złe.

Uczucia są naturalnymi składnikami psychiki ludzkiej, stanowią obszar przejściowy i zapewniają więź między życiem zmysłowym a życiem ducha. Nasz Pan wskazuje na serce człowieka jako na źródło, z którego wypływają uczucia.

Człowiek posiada wiele uczuć. Najbardziej podstawowym uczuciem jest miłość spowodowana upodobaniem do dobra. Miłość wywołuje pragnienie nieobecnego dobra i nadzieję na jego uzyskanie. Pragnienie to kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra. Bojaźń przed złem wywołuje nienawiść, wstręt i lęk przed złem przyszłym. Bojaźń ta kończy się smutkiem z powodu istniejącego zła lub gniewem, który się mu sprzeciwia.

«Kochać znaczy chcieć dla kogoś dobra» (św. Tomasz z Akwinu). Wszystkie inne uczucia mają swoje źródło w tym pierwotnym poruszeniu serca człowieka ku dobru. Jedynie dobro jest miłowane. «Uczucia są złe, gdy miłość jest zła; dobre, gdy miłość jest dobra» (św. Augustyn)” (KKK 1763-1766).Ten zwięzły tekst nie jest łatwy w interpretacji. Ma bowiem charakter interdyscyplinarny. Choć krótki, to jednak znajdujemy w nim bardzo bogate treści natury filozoficznej, teologicznej, duchowej, moralnej i psychologicznej. Autorzy powołują się na św. Augustyna i św. Tomasza z Akwinu. W swej formie tekst ten podobny jest raczej do zbioru mądrościowych aforyzmów niż do systematycznego wykładu. Cała złożoność katechizmowego zapisu o uczuciach wynika ze złożoności problematyki ludzkich uczuć. Ponieważ ma on oficjalną aprobatę Kościoła, powstał na bazie antropologii chrześcijańskiej, stąd posłużymy się nim w interpretacji problematyki uczuć w Ćwiczeniach duchownych.

Korzystając z nauczania Katechizmu o uczuciach, unikamy zbędnych i kontrowersyjnych dyskusji wokół tematów: psychologia a duchowość, udzielanie Ćwiczeń a psychoterapia, pomoc duchowa a pomoc terapeutyczna itp. Psychologia to integralny element ludzkiego życia, w tym także życia duchowego, co możemy obserwować w Ćwiczeniach duchownych, cenionym i zaaprobowanym przez Stolicę Apostolską dziele duchowości. Stąd też wszelkie przeciwstawianie psychologii duchowości i odwrotnie jest nie tylko nieuzasadnione, lecz także wyrządza znaczną szkodę ludziom szczerze szukającym głębszego życia duchowego. Istotny rys duchowości chrześcijańskiej to integralne traktowanie człowieka.

Prowadzenie intelektualnych polemik na polu Ćwiczeń duchownych nie służy ani odprawianiu ich, ani udzielaniu, ponieważ zatrzymuje nas na sferze ogólnych idei, a te odwodzą od bezpośredniego szukania Boga i Jego woli, co jest zasadniczym celem ich odprawiania. W procesie rekolekcyjnym wszystko ma być skierowane na doświadczenie wiary: oddawanie Bogu chwały, skruchę za grzechy, poznawanie Jezusa, reformę życia, rozeznawanie duchowe.

Zasadniczym punktem odniesienia w interpretacji problematyki uczuć w Ćwiczeniach winna być dla nas Biblia, pisma Ojców Kościoła, Ojców Pustyni, mistyków i świętych oraz uznane dzieła pisarzy ascetycznych. Możemy korzystać także z prac naukowych i literackich, które nie negują jednak antropologii chrześcijańskiej. Sobór Watykański II zachęca do korzystania w duszpasterstwie z psychologii, ale zastrzega, by była to „zdrowa psychologia”, to znaczy taka, która uwzględnia antropologię chrześcijańską[3].

Przedstawione poniżej uwagi nie aspirują do tego, by być wyczerpującym komentarzem do katechizmowej prezentacji problemu ludzkich uczuć. To raczej luźne uwagi, poprzez które autor pragnie zainteresować czytelnika tematem.

Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe

„Pojęcie «uczucia» należy do dziedzictwa chrześcijańskiego” (1763) – mówiKatechizm. Podkreśla w ten sposób, że istotnym elementem refleksji ascetycznej oraz pracy nad sobą jest właśnie sfera ludzkich uczuć oraz związanych z nimi zachowań, postaw, potrzeb. Dziedzictwo, o którym wspomina Katechizm, odkrywamy w dziełach Ojców Pustyni, Ojców Kościoła, w niezliczonych pracach ascetycznych oraz dziennikach duszy, refleksjach osobistych wybitnych autorów, którzy swymi dziełami karmią niezliczone rzesze wiernych poszukujących Boga. Zaproszenie Soboru Watykańskiego II do „powrotu do źródeł” odnosi się między innymi do lektury duchowej i studium pism Ojców Pustyni, Ojców Kościoła oraz wielkich dzieł ascetycznych powstałych na przestrzeni historii duchowości chrześcijańskiej.

„Doznania lub uczucia oznaczają emocje lub poruszenia wrażliwości, które skłaniają do działania lub niedziałania, zgodnie z tym, co jest odczuwane lub wyobrażane jako dobre lub złe” (1763) – czytamy w Katechizmie. Uczucia nieuporządkowane skłaniają do działania złego, uczucia uporządkowane do działania dobrego. Uczucia „skłaniają”, ale nie determinują. Doznawanych uczuć, nawet w sposób silny, nie należy więc mylić z bezpośrednim „działaniem”, czyli podejmowanymi wyborami i decyzjami. Wybory i decyzje stanowią o grzechu, a nie same odczucia i skłonności, które mogą, ale nie muszą do nich prowadzić. Żadne uczucia nieuporządkowane same w sobie nie są grzechem.

Katechizm Kościoła Katolickiego mówi zwięźle: „Uczucia same w sobie nie są ani dobre, ani złe. Nabierają one wartości moralnej w takiej mierze, w jakiej faktycznie zależą od rozumu i od woli” (1767). Mówimy więc, że uczucia się moralnie obojętne. To ważne stwierdzenie, ponieważ wiele osób szczerze pobożnych i lękających się grzechu odruchowo nieraz nadaje wartość moralną tym swoim „odczuciom”, które w jakikolwiek sposób kojarzą im się z grzechem. Ma to miejsce szczególnie wówczas, gdy uparcie się one narzucają. Kiedy więc osoby te słyszą, że uczucia nie są grzechem, odczuwają dużą ulgę wewnętrzną.

Uczucia i poruszenia wrażliwości skłaniają ku dobremu lub ku złemu. Gdy skłaniają nas ku dobremu, są natchnieniem do dobra, gdy skłaniają nas do złego, stają się pokusami. Ojcowie Pustyni mówili, że pokusy są konieczne do życia duchowego. Bez pokus – podkreślali – nie moglibyśmy dążyć do doskonałości. Abba Apollos mówił – jak czytamy w Apoftegmatach Ojców Pustyni – że pokusy zsyła na nas sam Bóg, by były dla nas pożyteczne[4]. Ojcowie Pustyni nie szukali wolności od pokus. „Ucznia sławnego starca – czytamy w Apoftegmatach – dręczyły kiedyś pokusy nieczyste. Starzec, widząc jego udrękę, rzekł mu: «Jeśli chcesz, będę prosił Boga, by odsunął od ciebie to udręczenie». On rzekł na to: «Wiem, abba, że jeśli znoszę udrękę, to przecież trud mój zdobywa zasługi. Módl się natomiast do Boga, aby dał mi wytrwałość, bym mógł to przetrwać». Wtedy rzekł mu jego abba: «Poznałem teraz, że duże zrobiłeś postępy i mnie przewyższyłeś»”[5]. Poruszenia skłaniające ku dobremu to zarówno owoc łaski działającej w nas, jak i naturalne pragnienie dobra, które – choć zranione przez grzech – wpisane jest w ludzkie serce.

Naszym przeżyciom uczuciowym nadajemy wartości moralną dopiero wówczas, gdy angażujemy w nie nasz rozumu i wolę, to znaczy w sposób świadomy i dobrowolny idziemy za „ich głosem” i dążymy, by wcielić je w czyn. „Wzniosłe uczucia” – mówi Katechizm – nie decydują ani o moralności, ani o świętości osoby, a „uczucia przyziemne” i niskie, przeciwne do uczuć wzniosłych, nie decydują o grzeszności człowieka (por. KKK 1768).

Z jednej strony wielu świętych, jak świadczą o tym ich pisma, doznawało nieraz bardzo gwałtownych „niskich” uczuć: odczuć odrazy do modlitwy, niechęci do poświęcenia, uczuć wewnętrznego oporu itp. W Dzienniczku św. Faustyna Kowalska wyznaje: „Odczuwałam niechęć do sakramentów świętych, zdawało mi się, że nie odnoszę żadnych pożytków, jakie dają sakramenty. Przystępowałam tylko z posłuszeństwa spowiednikowi i to ślepe posłuszeństwo było dla mnie drogą, po której iść miałam, i deską ratunku” (77)[6]. Błogosławioną Matkę Teresę z Kalkuty nawiedzały nieraz odczucia, że nie ufa Bogu oraz że jest wręcz osobą niewierzącą. Do swego kierownika duchowego pisała: „Jak strasznie jest być bez Boga – nie ma modlitwy – nie ma wiary – nie ma miłości. Jedyne, co wciąż pozostaje – to przekonanie, że dzieło jest Jego – że Siostry i Bracia są Jego. I uparcie się tego trzymam, jak tonący, który nie ma niczego innego, chwyta się brzytwy. A jednak, Ojcze – mimo tego wszystkiego – chcę być Mu wierna – zużywać się dla Niego, kochać Go nie za to, co daje, ale za to, co zabiera – być do Jego dyspozycji”[7].

Z drugiej strony osoby zakłamane wewnętrznie lub żyjące w grzechu mogą doznawać bardzo „wzniosłych uczuć religijnych”. Przykładem może być ewangeliczny faryzeusz modlący się w świątyni, o którym opowiada Jezus. Doznawał on pięknych uczuć wdzięczności wobec Boga, które wyrażał z całą „gorliwością”, ale Jezus mówi o nim, że wyszedł ze świątyni nieusprawiedliwiony, czyli w grzechu, ponieważ jego wzniosłym uczuciom towarzyszyły surowy osąd i potępianie grzesznego celnika (por. Łk 18, 9-14).

Do uczuć można przemawiać językiem rozumu

Katechizm, powołując się na św. Tomasza z Akwinu[8], podkreśla, że uczucia możemy nazwać dobrowolnymi z dwu racji: „albo dlatego, że nakazuje je wolna wola, albo dlatego, że ich nie zabrania” (por. KKK 1767). Katechizm podkreśla tu wzajemne oddziaływanie sfery rozumowej i namiętnej. Ewagriusz z Pontu stwierdza, że dusza ludzka zawiera sferę rozumną (kierowniczą) i sferę nierozumną (namiętną). Sfera zaś nierozumna składa się ze sfery popędliwej i pożądliwej. Rozum, wbrew temu, co mówią niektórzy autorzy ulegający pewnemu determinizmowi, posiada zdolność oddziaływania na sferę namiętną[9]. Rozum, jak naucza Katechizm, może nakazać lub zakazać jakiegoś uczucia. I choć „nakaz” czy też „zakaz” rozumu nie powoduje natychmiastowej przemiany uczuć, to mimo wszystko ulegają one stopniowej
odmianie.

Do wzburzonych, gwałtownych emocji można „przemawiać” językiem rozumu. Autor natchniony, świadomy ludzkiej władzy nad światem uczuć, doradza:Rozsądny człowiek panuje nad gniewem, chwałą jego zapomnieć urazy. […]Niech źle czyniący cię nie oburzają, występnym nie zazdrość, bo nie ma przyszłości dla złego (Prz 19, 11; 24, 19-20). Podobnie zachęca Psalmista:Zaprzestań gniewu i porzuć zapalczywość; nie oburzaj się: to wiedzie tylko ku złemu (Ps 37, 8). Jezus mówi, że Bóg będzie surowo sądził tych, którzy łatwo ulegają odruchom swego gniewu: Każdy, kto się gniewa na swego brata, podlega sądowi. […] A kto by mu rzekł: „Bezbożniku”, podlega karze piekła ognistego
(Mt 5, 22).Słowo Boże przekonuje nas więc, że możemy tłumaczyć rozumnej części duszy, że gniew jest destrukcyjny, a zazdrość bezsensowna.

Można też przekonać naszą rozumną część duszy o sensie współczucia i nakazać je. Ideologiczne podejście do sfery uczuciowej, w którym brakuje wiary w ludzką wolność i pomoc łaski Boga, traktuje sferę uczuciową jako autonomiczną, na którą człowiek nie ma żadnego wpływu. Determinizm, którym naznaczone są niektóre trendy psychoanalityczne i terapeutyczne, przyjmują niemal jako dogmat, że człowiek nie ma żadnego wpływu na świat swoich uczuć. To bezpośredni skutek odrzucenia judeochrześcijańskiej antropologii. Takie podejście do ludzkiej osoby staje się furtką dla duchowej i moralnej pasywności. Aby poddać uczucia rozumowi, konieczna jest współpraca rozumu i woli. Obie władze duszy muszą ze sobą współdziałać.

Uczucia są naturalnymi składnikami psychiki ludzkiej

„Uczucia są naturalnymi składnikami psychiki ludzkiej – poucza Katechizm – stanowią obszar przejściowy i zapewniają więź między życiem zmysłowym a życiem ducha. Nasz Pan wskazuje na serce człowieka jako na źródło, z którego wypływają uczucia” (KKK 1764).

Naszych uczuć, skłonności, tendencji i pragnień emocjonalnych nie należy wiązać najpierw z problemami psychologicznymi, ale po prostu z samą „psychiką”, z ludzką zranioną przez grzech pierworodny naturą. Doszukiwanie się we wszystkich doznaniach i przeżyciach genezy psychologicznej przez psychoanalityczne dywagacje bywa mylące i zwodnicze. Viktor Emil Frankl, znany twórca logoterapii (leczenia przez odkrywanie sensu), podkreśla, że dla rozwoju człowieka nie jest konieczne zgłębianie genezy psychologicznej uczuć. Stąd nie musimy pytać, skąd mamy dane uczucia, ale wystarcza pytanie, jaka jest treść doznawanych emocji oraz co one z nami robią i dokąd one nas prowadzą[10]. I skoro „uczucia są naturalnym składnikiem psychiki ludzkiej”, nie powinniśmy się gorszyć z powodu żadnych uczuć, ani własnych, ani naszych bliźnich, choćby były „najgorsze”. W braku akceptacji uczuć i skłonności emocjonalnych jest coś nieludzkiego, gdyż wymagamy od siebie lub bliźnich czegoś, co od nas nie zależy.

Katechizm mówi: „Uczucia są naturalnymi składnikami psychiki ludzkiej, stanowią obszar przejściowy i zapewniają więź między życiem zmysłowym a życiem ducha”. To bardzo ważne i intrygujące stwierdzenie. Brzmi dość tajemniczo. Najprostsza jednak obserwacja ukazuje prawdziwość tego opisu. Uczucia są rzeczywiście „przejściowe”, nieustannie płyną, są zmienne, nie da się ich w żaden sposób zatrzymać. Są jak wartki nurt górskiej rzeki, który ani na chwilę nie może się zatrzymać. Odnosi się to nie tylko do osób niedojrzałych, ulegających nastrojom i zmiennych, lecz także do ludzi dojrzałych i świętych. Za maską człowieka statecznego i spokojnego kryją się nierzadko emocjonalne wulkany. Mistycy opisują nieraz niezwykłe burze uczuciowe, przez które przechodzili. Z jednej strony doznawali odczuć rajskiego pokoju, radości i szczęścia, z drugiej zaś wręcz emocjonalnego piekła. Im bardziej ulegamy złudzeniu o trwałości naszych doznań i przeżyć, tym boleśniejsze bywają zmiany w świecie uczuć.

Świadomość zmienności naszych uczuć pozwala nam nabrać do nich stosownego dystansu i wolności. To wyjątkowo ważne w czasie odprawianiaĆwiczeń duchownych, gdy rekolektant doświadcza ambiwalencji w sferze emocji; przechodząc – i to w krótkim czasie – od stanów euforii i zachwytu do stanów smutku, zniechęcenia czy wręcz rozpaczy. Czas burzliwych, zmiennych emocji to czas próby, duchowego rozeznania i wewnętrznego oczyszczenia. W człowieku, który przechodzi przez te stany, rodzą się pytania: Jakie duchy działają w tych stanach emocjonalnych? Dokąd one prowadzą? Jakie są owoce ich działania? Pytania te stają zarówno przed odprawiającym Ćwiczenia, jak i jego kierownikiem duchowym.

Nasz Pan wskazuje na serce człowieka jako na źródło

I kolejne doniosłe stwierdzenie Katechizmu: uczucia „stanowią obszar przejściowy i zapewniają więź między życiem zmysłowym a życiem ducha” (KKK 1764). Nasze uczucia spajają, integrują sferę zmysłową ze sferą ducha. „Objawiają” zarówno to, co dzieje się w sferze duchowej, jak i zmysłowej.

Uczucia są zewnętrznymi znakami, objawami najgłębszych ludzkich postaw, zachowań, potrzeb, pragnień, upodobań. Zarówno tych prowadzących do dobra, jak i tych prowadzących do zła. Ojciec Ignacy mówi o „różnych poruszeniach” – uczuciach: duchowych, natury zmysłowej, do rzeczy ziemskich i niskich, rozumnych. Raz – zdaniem Ignacego – skłaniają ku rzeczom duchowym i rozumnym, innym razem ku rzeczom zmysłowym i nierozumnym; raz są znakiem działania ducha dobrego, innym razem działania ducha złego. Istotnym elementem rozeznania duchowego jest odczytanie, ku czemu prowadzą nas „poruszenia”, by móc przyjmować i wcielać w życie te, które prowadzą nas do dobrego, a jednocześnie przeciwstawiać się i odrzucać te, które prowadzą nas do złego.

Katechizm stwierdza, że dusza „komunikuje się” ze sferą zmysłową za pomocą uczuć. Uczucia objawiają nam, co jest w ludzkiej duszy. Stwierdzenie to Katechizm opiera na nauczaniu Jezusa: „Nasz Pan wskazuje na serce człowieka jako na źródło, z którego wypływają uczucia” (KKK 1764): Z wnętrza bowiem, z serca ludzkiego pochodzą złe myśli, nierząd, kradzieże, zabójstwa, cudzołóstwa, chciwość, przewrotność, podstęp, wyuzdanie, zazdrość, obelgi, pycha, głupota. Całe to zło z wnętrza pochodzi i czyni człowieka nieczystym(Mk 7, 21-23). Jednak w wnętrza ludzkiego wypływają także myśli i pragnienia dobre, przeciwne złym myślom i pragnieniom.

Uczucia są naturalnymi składnikami psychiki, ale nie są z nią tożsame. Człowiek żywi wiele uczuć, ale nie jest samym uczuciem. Ponad doznawanymi uczuciami jest ludzka wola, rozum oraz duch. Zmienne, nietrwałe, często impulsywne uczucia podlegają kierownictwu rozumu i woli – to zasadnicze założenie antropologii chrześcijańskiej. Gdy uczucia są pozbawione rozumu i woli, wówczas mamy do czynienia ze zniewoleniem uczuciowym, które sprawia, że osoba nie jest w stanie zdystansować się wobec swojego świata emocjonalnego i doświadcza przymusu działania według niego.

Najbardziej podstawowym uczuciem jest miłość

„Najbardziej podstawowym uczuciem jest miłość spowodowana upodobaniem do dobra” (KKK 1765). Miłość ta wyraża się, jak mówi Katechizm, w upodobaniu do dobra. Wywołuje pragnienie dobra i nadzieję na jego uzyskanie. „Pragnienie to kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra” (KKK 1765).

W porządkowaniu uczuć, o którym wspominaliśmy powyżej, nie chodzi bynajmniej o dosłowne „usuwanie”, eliminowanie jakichkolwiek uczuć, ale o nabywanie świadomości własnych uczuć, zdobywanie dystansu wobec nich, wypowiadanie ich na modlitwie i w kierownictwie duchowym oraz panowanie nad nimi rozumem i wolą. Uporządkowanie uczuciowe wyraża się między innymi we wprowadzaniu równowagi pomiędzy uczuciami pozytywnym a negatywnymi. Gwałtownym uczuciom negatywnym należy przeciwstawić uczucia pozytywne. Taką radę daje też św. Ignacy Loyola odprawiającym rekolekcje, gdy w stanie strapienia każe im przypomnieć sobie o stanach pocieszenia uprzednio doznanych, a w stanie pocieszenia pamiętać o przeżywanych uprzednio stanach strapienia (por. ĆD 313-324). Pamięć o obu stanach pomaga odprawiającym Ćwiczenia zachować duchową równowagę.

Problemem w życiu duchowym nie są najpierw same przykre odczucia emocjonalne, ale ich całkowita dominacja nad człowiekiem. Wiele naszych destrukcyjnych zachowań, czynów i gestów, które mają nieraz poważne konsekwencje życiowe, było dokonanych pod wpływem chwilowych doznań emocjonalnych. Uporządkowanie uczuciowe wyraża się między innymi w tym, że jesteśmy w stanie dostrzec i ogarnąć naszą świadomością wszystkie nasze uczucia, odczytać je w kluczu rozeznawania duchowego i przyznać „należne im miejsce”. Każde uczucie jest symbolem pewnej rzeczywistości, jaka się za nim kryje.

Katechizm mówi prosto: „Człowiek posiada wiele uczuć” (KKK 1765). Wszystkie one winny być brane pod uwagę w naszym poznaniu i działaniu. Gdy nasza świadomość skupia się na jednym, dominującym odczuciu, zniekształceniu ulega cała ludzka rzeczywistość. Ważnym więc znakiem porządku uczuciowego jest dostrzeganie, że obok przykrych czy wręcz bolesnych uczuć, istnieje zawsze fundamentalne uczucie – miłość. Uczucie to jest istotne dla naszego doświadczenia także wtedy, gdy brakuje nam silnych „poruszeń” skłaniających do myśli, słów i czynów miłości. To jedno podstawowe uczucie, jakim jest miłość, zawsze skłania nas jednak do dobra i daje nadzieję na osiągnięcie dobra.

Święty Ignacy Loyola mówi, że należy „usuwać” uczucia nieuporządkowane, ponieważ nie pozwalają one dostrzec i wprowadzać w życie podstawowego uczucia, jakim jest miłość, czyli upodobania i dążenia do dobra. Istotą „szukania i znalezienia woli Bożej, w takim uporządkowaniu swego życia, żeby służyło do dobra i zbawienia duszy”, jest właśnie dążenie do miłości. W odprawianiu i udzielaniu Ćwiczeń duchownych nie należy więc zatrzymywać się jedynie na analizie i rozeznaniu bolesnych, trudnych uczuć i wewnętrznych poruszeń, ale trzeba nam śledzić rozwój owego fundamentalnego uczucia, jakim jest miłość. Celem całych Ćwiczeń duchownych jest rozkwit tego właśnie jednego uczucia: miłości. Całe rekolekcje przecież kończą się kontemplacją o miłości.

Pojęcie miłości, o którym mówi Katechizm, ma przede wszystkim charakter duchowy, religijny i moralny, a nie psychologiczny i emocjonalny, stąd też nie chodzi tu jedynie o miłość natury emocjonalnej i erotycznej, ale o każdą relację i więź międzyosobową, w której rodzi się dobro lub która budzi nadzieję na uzyskanie go.

Pragnienie dobra „kończy się przyjemnością i radością z posiadanego dobra”. Jeżeli miłość jest podstawowym pozytywnym uczuciem, to wszystkie inne pozytywne uczucia bezpośrednio wiążą się z miłością: przyjemność, radość, szczęście, życzliwość, współczucie. Jezus mówi, że więcej jest radości i szczęścia w dawaniu, niż w braniu (por. Dz 20, 35). Z dawania, które jest wyrazem dobra, rodzi się uczucie radości. Zarówno dawanie dobra, jak i otrzymywanie go budzi radość.

Stwierdzenie, że miłość rozumiana jako upodobanie do dobra to podstawowe uczucie, wypływa z prostego faktu, że człowiek stworzony został dla dobra i szczęścia, czyli dla Boga, który jest najwyższym i jedynym Dobrem. Dobro wszystkich innych istot to tylko odbicie Jego dobroci. Ten charakterystyczny rys człowieka – ukierunkowanie na Boga – wyraża najlepiej przykazanie:Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą (Mk 12, 30).

Bojaźń przed złem wywołuje nienawiść

Uczuciem przeciwnym uczuciu miłości jest lęk. W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4, 18). „Bojaźń przed złem wywołuje nienawiść, wstręt i lęk przed złem przyszłym. Bojaźń ta kończy się smutkiem z powodu istniejącego zła lub gniewem, który się mu sprzeciwia” (KKK 1765). „Bojaźń przed złem” należy tu rozumieć jako obawę przed odrzuceniem od miłości, upokorzeniem, cierpieniem, śmiercią i wiecznym potępieniem. Człowiek stworzony jest do miłości i dlatego zawsze największą karą jest usunięcie z kręgu miłujących braci. Na tym polega istota kary, jaką jest „ekskomunika” – wyłączenie ze wspólnoty miłości. Zło rozumiane jest tutaj jako samotność i usunięcie na margines. Symbolem zła w Ewangelii staje się sytuacja syna marnotrawnego, który na skutek swoich wyborów zostaje wyłączony z ludzkiej wspólnoty i odesłany do pasienia świń (por. Łk 15, 15).

Podstawowym wrogiem miłości jest lęk. Lęk i miłość walczą w człowieku. Lęk usuwa miłość, a miłość jest najlepszym lekarstwem na lęk. To z lęku wyrastają uczucia destrukcyjne, niszczące miłość: nienawiść, wstręt, obawa, zazdrość, smutek, gniew, pycha, chciwość. Ewagriusz z Pontu mówi, że w każdym człowieku istnieje osiem sfer, które mnich nazywa demonami zagrażającymi człowiekowi oraz jego miłości Boga i bliźniego: nieumiarkowanie w jedzeniu, nieczystość, chciwość, smutek, gniew lub złość, acedia, próżność, pycha[11]. Wszystkie one są przejawem lęku.

Opisana przez Katechizm problematyka uczuć ma charakter integralny, łączy sferę przyrodzoną z nadprzyrodzoną, psychiczną i „doznaniową” z duchową i moralną, co doskonale ukazuje pierwsze przykazanie (por. Mk 12, 30). Stoi ona także w centrum Ćwiczeń duchownych.

Podstawowa zdolność refleksji nad uczuciami

Do odprawienia Ćwiczeń duchownych mogą być dopuszczone jedynie te osoby, które mają podstawową umiejętność: dostrzegania swoich uczuć i refleksji nad nimi; wypowiadania ich na modlitwie; werbalizowania w kierownictwie duchowym; nabierania do nich pewnego dystansu i panowania nad nimi. Aby było to możliwe, odprawiającemu Ćwiczenia potrzebny jest pewien krytycyzm wobec siebie, otwartość na innych i postawa pokory wobec Boga.

Uczucia, szczególnie religijne, należą do sfery intymnej, stąd niełatwo o nich mówić, także w kierownictwie duchowym. Szczególnie trudno wypowiadać własne „aktualnie” przeżywane odczucia. To one najbardziej demaskują i obnażają słabość oraz ułomność moralną i duchową człowieka. O wiele łatwiej mówić o uczuciach z odległej przeszłości, wobec których osoba ma już pewien dystans. Szczerość i otwartość w wyznawaniu uczuć i myśli przed starcem była dla Ojców Pustyni ważnym kryterium pokory i szczerości przed Bogiem. Otwartość i szczerość w rozmowie ze starcem traktowano jako lekarstwo duchowe i obronę przed uleganiem wpływom złego ducha.

Rekolektant może mówić o swoich przeżyciach tylko w klimacie zaufania do kierownika duchowego. Stwarzanie więc klimatu życzliwości i zaufania to jedno z ważnych zadań dającego Ćwiczenia. Jakikolwiek rygoryzm, oschłość, wycofanie z relacji lub przeciwnie – narzucanie się utrudniają zdobycie zaufania
przez odprawiającego Ćwiczenia do dającego je. Aby tym łatwiej budzić zaufanie u rekolektantów, kierownik duchowy winien nieustannie reflektować nad swoimi reakcjami w kierownictwie duchowym. Także doświadczonym kierownikom duchowym potrzeba pewnego rodzaju superwizji, dzięki której mogliby przyjrzeć się – przynajmniej od czasu do czasu – własnym zachowaniom i całej postawie w trakcie prowadzenia rozmów indywidualnych i dawania rekolekcji. W ten sposób mogą uczyć się umiejętności empatycznego słuchania, zadawania stosownych pytać, wyważonej oceny i właściwej interpretacji tego, co słyszą w trakcie rozmów kierownictwa duchowego. Interpretacje te winny mieć zawsze charakter duchowy, moralny i egzystencjalny, a nie psychologiczny. Odprawiający rekolekcje oczekują, nieraz z wielką niecierpliwością, na to, co powie im kierownik duchowy, gdy opowiedzą mu, czasami z ogromnym trudem, o swoich
przeżyciach.

Jeżeli po zwerbalizowaniu przez rekolektanta jego bolesnych przeżyć i odczuć kierownik duchowy nie odniósłby się do tego w jakiejś formie, byłoby to dla niego rozczarowanie. Wielu odprawiających rekolekcje czułoby się także upokorzonych, zostawionych sobie samym. Większość ludzi wypowiada swoje przeżycia i odczucia, oczekując wyjaśnienia, pocieszenia, uspokojenia. Kierownik duchowy winien czuwać jednak, by swoimi słowami – powiedzianymi nieraz „lekko”, jakby od niechcenia – nie wzbudzić u odprawiającego rekolekcje lęku i obawy. Bywa, że najprostsze niezręczne zdanie może wzbudzić wręcz panikę.

Odprawiający Ćwiczenia duchowne, którzy studiowali psychologię, robili psychoterapię lub znają literaturę psychologiczną, mogą oczekiwać także od prowadzącego Ćwiczenia interpretacji psychologicznych. Kierownik duchowy nie powinien ulegać takim oczekiwaniom, ale umiejętnie zwrócić uwagę na odmienne cele i założenia Ćwiczeń duchownych. Ważnym zadaniem, przed którym staje kierownik duchowy, będzie uczyć rekolektantów innego, duchowego spojrzenia na świat ich przeżyć, doznań i uczuć. Zajmowanie się uczuciami w trakcie Ćwiczeń duchownych nie jest pracą terapeutyczną, ale wiąże się z duchowym rozeznaniem.

Osoby zalęknione, zamknięte w sobie, które nie są w stanie wypowiadać swoich uczuć, nie powinny być przyjmowane na rekolekcje z prowadzeniem indywidualnym. Mogą być bowiem niezdolne do wejścia w Ćwiczeniaw klasycznej formie, to znaczy z indywidualnym prowadzeniem. A gdyby takie osoby miały głębsze skłonności depresyjne, lękowe czy psychotyczne, mogą być one łatwo obudzone w klimacie głębokich medytacji i kontemplacji rekolekcyjnych.

Dać okazję wypowiedzenia się do końca

Jednym z podstawowych warunków odprawiania Ćwiczeń duchownych, a tym bardziej ich udzielania, jest zdolność do refleksji nad własnymi uczuciami. Kierownik duchowy musi mieć jasny wgląd we własne uczucia. Gdyby go nie miał, i nie był w stanie panować nad nimi, byłby bardziej przeszkodą niż pomocą dla odprawiającego Ćwiczenia. Osoby, które z różnych powodów nie są w stanie odczytać wielości i bogactwa własnych uczuć, ich zmienności oraz odkrywać ich zasadniczej treści, jaka kryje się za nimi, byłyby niezdolne do odprawiania Ćwiczeń.

Bardzo ważnym zadaniem kierownika duchowego jest stwarzanie okazji odprawiającemu rekolekcje, by mógł się wypowiedzieć „do końca”. Bywa to zadanie proste, gdy rekolektant nie ma większych problemów emocjonalnych. Zadanie bywa natomiast niełatwe, gdy odprawiający Ćwiczenia żywi wiele lęków i obaw, przez lata doświadczył wielu bolesnych przeżyć, a czuje nieodpartą potrzebę wypowiedzenia ich. Przyjmując takie osoby na Ćwiczenia duchowne, zobowiązujemy się do udzielenia im stosownej pomocy. Byłoby krzywdzące, gdybyśmy najpierw zachęcali rekolektantów do medytacji słowa Bożego, a później nie dawali im możliwości zwerbalizowania przeżyć rodzących się pod jego wpływem. I chociaż czas spotkania kierownika duchowego z rekolektantem jest na ogół ściśle określony, to jednak, gdyby zachodziła potrzeba, dający Ćwiczenia winien ofiarować rekolektantom dodatkowy czas na rozmowy, zgodnie z ich życzeniem. Osoby, które nie mogłyby wypowiedzieć w pełni swych rekolekcyjnych przeżyć, czułyby się zawiedzione.

Nierzadko zdarza się, że to właśnie w trakcie Ćwiczeń duchownych osoby po raz pierwszy opowiadają o bardzo bolesnych doświadczeniach z przeszłości: rodzinnych dramatach, krzywdach, upokorzeniach. To niewątpliwie łaska, gdy dane im jest zwerbalizować przed wrażliwym i kompetentnym kierownikiem duchowym całe to bolesne doświadczenie. Wypowiadając je przed dającym rekolekcje, uczą się opowiadać o nim Bogu na modlitwie, by powierzyć Mu całe swoje zranione życie.

Na pierwszym etapie odprawiania Ćwiczeń duchownych, szczególnie wówczas, gdy brakuje należytego rozeznania przed przyjmowaniem osób na rekolekcje, mogą przydarzyć się sytuacje bardzo trudne duchowo i psychologicznie. U pewnych osób mogą ujawnić się bowiem głębokie problemy emocjonalne lub psychiczne: poczucie skrzywdzenia, skłonności depresyjne, skłonności psychotyczne, wobec których rekolektant bywa bezradny. W takiej sytuacji konieczna jest wyjątkowa delikatność i ostrożność w kierownictwie duchowym. Dający Ćwiczenia winien ograniczać się wówczas do interpretacji natury duchowej, rezygnując z interpretacji terapeutyczno-psychologicznych. Zgodnie z tym, co mówi Ojciec Ignacy, winien być bardzo wyrozumiały, łagodny, pocieszać i podnosić na duchu.

Cechą charakterystyczną uczuć, jakie budzą się w czasie Ćwiczeń, jest ambiwalencja, zmienność i niestałość – gwałtowne przechodzenie od uczuć euforii, zachwytu i fascynacji do uczuć zniechęcenia smutku i rozpaczy. Owa ambiwalencja wypływa nieraz z wewnętrznego poruszenia i zakwestionowania dotychczasowego spojrzenia na swoje życie, otaczający świat, własne zamierzenia i plany na przyszłość. Jest ona związana ze stanami strapienia i pocieszenia duchowego, których doświadcza rekolektant.

Refleksji nad uczuciami nie należy wówczas mylić z samym procesem duchowego rozeznania. Właściwe ustosunkowanie się do zmiennych uczuć, wypowiadanie ich w kierownictwie duchowym to istotny element rozeznawania duchowego, ale z rozeznaniem się nie pokrywa. Rozeznanie duchowe jest pojęciem znacznie głębszym; poprzez nie rekolektant odczytuje sposób prowadzenia go przez Boga i Jego wolę wobec siebie. Brak
wglądu w świat emocji utrudnia proces duchowego rozeznania. Łatwo bowiem wówczas pomylić swoje odczucia i przeżycia z rzeczywistymi natchnieniami Bożego Ducha. Rozeznania duchowego nie można utożsamiać z subiektywnymi, zmiennymi odczuciami. Aby stwierdzić, że pewne natchnienia, myśli i odczucia pochodzą naprawdę od Boga, konieczne jest nie tylko osobiste rozeznanie, lecz także pomoc osoby doświadczonej – duchowego kierownika.

* * *

Sposób przeżywania rekolekcji i towarzyszących im emocji jest uzależniony od wielu czynników i trudno je w tym miejscu wszystkie wymienić. Z pewnością ważną rolę odgrywa wrażliwość emocjonalna, dojrzałość uczuciowa, poziom moralny i duchowy, zdrowie, osobiste zaangażowanie, stan samopoczucia, przeżywane próby i pokusy, a nade wszystko działanie Ducha Bożego, którywieje tam, gdzie chce, i szum jego słyszysz, lecz nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd podąża. Tak jest z każdym, który narodził się z Ducha (J 3, 8). Stąd też trzeba być bardzo ostrożnym w interpretacjach, by nie usiłować racjonalizować tego, co jest tajemnicą działania Boga w ludzkim sercu. Interpretowanie przez kierownika przeżyć rekolektanta przede wszystkim za pomocą metody przyczynowo-skutkowej może spłaszczać doświadczenie duchowe odprawiającego Ćwiczenia. Zarówno sam rekolektant, jak tym bardziej działający w nim Duch Boży pozostają dla kierownika duchowego – nawet przy jego wielkim doświadczeniu i znajomości przedmiotu – niezgłębioną tajemnicą. Analizując przeżycia i doświadczenia rekolektanta, dającyĆwiczenia winien mieć świadomość, że stoi przed twierdzą, do której tak naprawdę ma dostęp tylko Bóg. „Dlatego ostrzegam was – radzi św. Teresa z Avila – gdybyście znalazły drzwi zamknięte, nie próbujcie dobijać się siłą, mógłby się o to zagniewać Pan i już by was nigdy nie wpuścił”[12].

Józef Augustyn SJ (ur. 1950) – rekolekcjonista, kierownik duchowy, autor publikacji z zakresu duchowości oraz pedagogiki chrześcijańskiej. Ostatnio opublikował: Kapłaństwo. Duchowość i posługa – współczesne wyzwania;Sztuka kierownictwa duchowego (red.); W miłości nie ma lęku, Kapłańskie ojcostwo; Droga do szczęścia.


       Por. „Horyzonty Wychowania”, Akademia Ignatianum, Kraków, czerwiec 2013.

       Niektóre współczesne trendy psychologiczne nie oddzielają uczuć od rozumu i woli, ale w samym uczuciu dostrzegają element poznawczy (rozumu),
i wolitywny (woli). Uczucia bowiem, jak twierdzą, rodzą się na skutek percepcji rzeczywistości, a poruszeniom emocjonalnym towarzyszy skłonność i chęć działania. W jednym doświadczeniu uczuciowym możemy zaobserwować trzy elementy: poznawczy, wolitywny i emocjonalny. Por. F. Imoda, Sviluppo umano. Psicologia e mistero, Casale Monteferrato 1995, s. 152-153.

       Por. Sobór Watykański II, Dekret o formacji kapłanów „Optatam totius”, 11.

       Por. Apoftegmaty Ojców Pustyni. Kolekcja alfabetyczna, Tyniec – Kraków 2012, V 5.

       Tamże, V 21.

       Św. Faustyna Kowalska, Dzienniczek, Kraków 2013, s. 48.

       Matka Teresa z Kalkuty, „Pójdź, bądź moim światłem”. Prywatne pisma „Świętej z Kalkuty”, Kraków 2008, s. 339.

       Św. Tomasz z Akwinu, Summa theologiae, I-II 24, 1.

       Por. L. Nieścior OMI, Wstęp, [w:] Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, Tyniec – Kraków 1998, s. 9-36.

     Por. V. E. Frankl, Psychologia dla każdego, Warszawa 1978.

     Por. Ewagriusz z Pontu, O ośmiu duchach zła, [w:] Ewagriusz z Pontu,Pisma ascetyczne, t. 1, Tyniec – Kraków 1998, s. 373-403.

     Św. Teresa od Jezusa, Twierdza wewnętrzna, Kraków 2012, Zakończenie, 2.