Wstęp

Tytułem wstępu chciałbym wspomnieć o kilku sprawach. Temat, który dostałem do opracowania i przedstawienia, jest tak szeroki, że starczyłby na pracę doktorską. Wystarczy sobie uświadomić ogrom materiału do przeanalizowania: jeśli Autobiografia zawiera się na kilkudziesięciu stronach, to już listów Ignacego jest prawie 7.000 i obejmują okres 32 lat jego życia. Większość z nich pochodzi z lat 1540-1556. W latach 1524-1540 Ignacy napisał ich znacznie mniej. Do naszych czasów zachowało się jedynie trzydzieści. Jednak właśnie te pierwsze listy są dla nas szczególnie interesujące, gdyż są bardziej szczegółowe i zawierają więcej wskazówek dotyczących życia wewnętrznego. Późniejsza korespondencja staje się bardziej zwięzła i urzędowa, nie licząc kilku wyjątków, które stanowią prawdziwe perełki, jak np. List o posłuszeństwie i List o doskonałości – dwa najważniejsze listy Ignacego zredagowane przez jego sekretarza a Polanco. Stąd, jak zobaczymy, w moim wystąpieniu ograniczę się tylko do kilku, wybranych listów. Szczególnie do tych, które pokrywają się z okresem opisywanym przez Autobiografię, a więc od nawrócenia po zatwierdzenie Towarzystwa Jezusowego.

Jak wspomniałem zaproponowany temat jest bardzo rozległy; wymaga doprecyzowania. Tak, jak ja go rozumiem, chodzi o zobaczenie, jak św. Ignacy sam poddawał się kierownictwu duchowemu (to uwidacznia się bardziej w Opowieści Pielgrzyma) oraz jakim był kierownikiem duchowym (ta część będzie bardziej dotyczyć listów). Trzeba też od samego początku zaznaczyć, że ani w Autobiografii, ani w listach św. Ignacego nie znajdziemy pojęcia „kierownik duchowy” (podobnie zresztą, jak i w Ćwiczeniach). Tę rolę, którą obecnie przypisuje się kierownikowi duchowemu, w czasach Ignacego (i nie tylko) pełnił spowiednik. Sam Ignacy mówi też o „ojcu duchowym” lub o przełożonym, który – wzorem dawnych opatów – pełni taką właśnie funkcję.

Mówiąc o kierownictwie trzeba więc zdefiniować, co rozumiemy pod tym pojęciem, abyśmy lepiej określili, czego szukamy w Autobiografii i listach. Wiemy bowiem, że Ignacy nie używał tego słowa, nie zajmował się wprost tą tematyką i nie poświęcił jej – jak zresztą w przypadku wielu innych tematów – jakiegoś specjalnego traktatu. To doprecyzowanie jest ważne, gdyż pod hasłem „kierownictwo duchowe” możemy rozumieć wiele różnych rzeczy: od kierownictwa dyrektywnego, wskazującego danej osobie, co i jak powinna robić, aż po kierownictwo niedyrektywne stawiające na wolność i odpowiedzialność osoby poszukującej pomocy u innych. Także samo znaczenie kierownictwa duchowego zmieniało się na przestrzeni wieków. Nie czas i miejsce, by przeprowadzać analizę tych znaczeń i zmian. Można jednak wskazać na kilka elementów wspólnych, które są nieodzowne, by w ogóle mówić o kierownictwie duchowym. Elementów, które znajdziemy też u św. Ignacego.

Aby można było mówić o kierownictwie duchowym musi być obecne pragnienie wzrastania w życiu i cnotach ewangelicznych. Bez tego pragnienia nie ma mowy o kierownictwie duchowym. Potrzebna jest też zdolność do słuchania siebie i gotowość dzielenia się swoim doświadczeniem Boga, dzieleniem się owocami tego „nasłuchiwania” z osobą, która towarzyszy. Można więc powiedzieć, że podstawowym celem kierownictwa duchowego jest szukanie Woli Bożej, by lepiej ją pełnić[1]. Innymi słowy w kierownictwie rozumianym w duchu św. Ignacego, chodzi o coraz pełniejsze życie zasadą Fundamentu, która mówi, że „człowiek jest stworzony dla Boga, aby Go chwalić, czcić i Jemu służyć i przez to zbawić swoją duszę” (ĆD 23; tłum. własne). Temu celowi wszystko, także kierownictwo duchowe, musi być
podporządkowane.

Kierownictwo duchowe według Autobiografii

Słuchając tylko siebie

Jeśli do kierownictwa duchowego potrzebna jest – jak wspomniałem – gotowość słuchania, to musimy powiedzieć, że
św. Ignacy na początku swojego życia daleki był od takiej postawy. W swojej młodości nie słuchał nikogo poza sobą. Widać to dobitnie na przykładzie obrony Pampeluny: „Kiedy wszyscy jego towarzysze widząc jasno, że nie potrafią się obronić, byli zdania, że trzeba się poddać, o ile tylko otrzymają obietnicę zachowania życia, on przytoczył tyle racji alkadowi, iż zdołał go przekonać i skłonić do obrony – wbrew opinii oficerów” (OP 1). Ta postawa rządzenia, wydawania rozkazów, postawa by najpierw mówić, a potem słuchać, lub mówiąc precyzyjniej postawa prowadzenia monologu była tak zakorzeniona w Ignacym, iż objawiała się w nim nawet po nawróceniu. I tak np. nie chciał słuchać swojego brata, który miał dla Iniga inny pomysł na życie. W tym wypadku nie jest ważne, że jego brat chciał odciągnąć Ignacego od „dobrego pragnienia” (OP 12). Ważna jest tu postawa Ignacego, który nie dopuszczał nawet najmniejszej możliwości prowadzenia dialogu z innymi. Był bowiem przekonany, że on wie najlepiej.

Na początku swojego życia nie był również skory do mówienia o sobie i swoich przeżyciach. Dość drastycznym tego przykładem jest jego zachowanie w czasie operacji powtórnego łamania i składania nogi, której nie dość, że się poddał, nie słuchając niczyjego zdania (choćby swojego brata), to jeszcze w czasie jej trwania „nie powiedział ani słowa, nie okazał też żadnego znaku boleści prócz tego tylko, że mocno zaciskał pięści” (OP 2). Pokazuje to, jak niechętny był do dzielenia się swoimi przeżyciami z innymi w tamtym czasie.

Do czego może doprowadzić brak kierownika duchowego widać bardzo wyraźnie w przygodzie z Maurem (OP 15). Ponieważ przy spotkaniu z tym pobożnym człowiekiem Ignacy sam nie umiał jeszcze rozeznać, co należy zrobić, musiał więc zdać się na osła. Choć nie ma o tym nowy wprost, to jednak pośrednio widać na tym przykładzie, jaka jest rola kierownika: pomóc rozeznać własne uczucia i kryjącą się za nimi Wolę Boga. Ładnie mówi o tym księga Daniela. Kiedy młody Daniel został przyprowadzony przed oblicze króla, by mu pomóc w wyjaśnieniu sennej wizji, ten mądry młodzieniec powie: Co do mnie zaś, tajemnica ta stała mi się wiadoma nie dlatego, jakobym był mędrszy od wszystkich ludzi, lecz aby udzielić wyjaśnienia królowi i żebyś rozumiał myśli swego serca (Dn 2, 30).

Zdarzenie z Maurem miało miejsce w okresie, w którym – patrząc z perspektywy lat – św. Ignacy określi siebie jako duszę „ślepą jeszcze, chociaż ożywioną wielkimi pragnieniami służenia Bogu na wszelki sposób wedle tego, co już znała i [on sam] uważała za dobre”. Dodaje też, że „nie zważał na żadne szczegółowe okoliczności i nie brał ich w rachubę” (OP 14). Mówiąc inaczej robił tylko to, co on sam uważał za dobre, bez żadnej konsultacji, czy słuchania kogoś innego. Taka postawa doprowadziła go prawie do odebrania życia. Najpierw biednemu Maurowi, który zachował je tylko dlatego, że mulica Ignacego była mądrzejsza niż on i w chwili rozterki nie podążyła za niczego nie świadomym towarzyszem drogi (OP 15-16). Ale i życie Ignacego wisiało na włosku: nie słuchając nikogo doprowadził się do wielkich skrupułów i prawie do obłędu, w którym był kuszony, by odebrać sobie życie: „nachodziła go często gwałtowna pokusa, żeby się rzucić w dół przez wielki otwór, który był w jego pokoju blisko miejsca, gdzie zwykle się modlił”. Jeśli tego nie uczynił to tylko dlatego, że wiedział, iż „byłoby to grzechem zabić samego siebie” (OP 24). Mówiąc inaczej to, co go uratowało w tym właśnie momencie, to usłuchanie Przykazań – Słów Pana.

Przypomnijmy jeszcze jedno wydarzenie ukazujące, jak Ignacy nie chciał słuchać nikogo. Chodzi o jego pobyt w Jerozolimie. Pojechał do Ziemi Jezusa, ponieważ pragnął pozostać tam na zawsze, aby głosić Ewangelię muzułmanom. Po trzech tygodniach, na skutek nadmiernej gorliwości apostolskiej, otrzymał nakaz opuszczenia Ziemi Świętej. Prowincjał franciszkanów, który był odpowiedzialny za miejsca kultu, powiedział mu w „życzliwych słowach”, że musi opuścić Święte Miasto, gdyż jego zbyt wielki prozelityzm, groził naruszeniem delikatnej równowagi między chrześcijanami i muzułmanami. Święty Ignacy w odpowiedzi stwierdził, że nie zamierza się podporządkować takiej decyzji, „że jego postanowienie jest bardzo mocne i że dla żadnej racji nie zaniecha wprowadzić go w czyn. Tym samym dał mu grzecznie do poznania, że choć prowincjał jest innego zdania, to jednak żaden lęk nie skłoni go do porzucenia swego zamiaru” (OP 46). Dopiero groźba ekskomuniki skłoniła Ignacego do uległości. Widać więc, jak brak uwagi na to, co mają do powiedzenia inni, przysparzał Ignacemu wielu kłopotów na początku jego drogi nawrócenia.

Nawrócenie w Loyoli

Nawrócenia, które zaczęło się, jak wiemy, od zabłąkanej kuli armatniej w Pampelunie i od rekonwalescencji na zamku w Loyoli. W tym okresie miał w zwyczaju śnić o wielkich i bohaterskich czynach, w których grał rolę pierwszoplanową, triumfując w każdej sytuacji. Autobiografia przedstawia nam obraz człowieka, który stawiał sobie za cel „rzeczy trudne i ciężkie. A kiedy je sobie przedstawiał, wydawało mu się rzeczą łatwą wcielić je w czyn” (OP 7). Z takim nastawieniem rozpoczyna lekturę jedynych książek, jakie miał do swojej dyspozycji w czasie rekonwalescencji na zamku w Loyoli: Życie Chrystusa i Złota legenda. Zainspirowany wysiłkiem, jaki podejmowali święci, chce być takim samym bohaterem jak oni. Ale ciągle bohaterem-protagonistą na swój własny sposób.

Decydującym był moment, w którym Ignacy pozwolił się zakwestionować przez czytane lektury i w którym zdał sobie sprawę z dwóch rodzajów myśli, jakie się w nim pojawiają: „Nie zwracał jednak na to uwagi ani nie zatrzymywał się nad oceną tej różnicy aż do chwili, kiedy pewnego razu otworzyły mu się nieco oczy i kiedy zaczął dziwić się tej różnicy i zastanawiać się nad nią. To doświadczenie doprowadziło go do zrozumienia, że jedne myśli czyniły go smutnym, inne zaś radosnym” (OP 8). Mówiąc inaczej zmiana nastąpiła wówczas, gdy Ignacy zaczął słuchać: siebie, innych, a przede wszystkim Boga.

Obserwacja siebie i rozeznanie

Sednem tej zmiany była obserwacja siebie. To znaczy św. Ignacy odważył się słuchać: przede wszystkim głosu swojego serca. Podjął drogę refleksji, wyciszenia i poznania wewnętrznego. To poznanie, które umie rozróżniać różne poruszenia, dało mu możliwość podejmowania nowych decyzji: już nie na zasadzie spontanicznych, czysto naturalnych reakcji na pojawiające się bodźce, ale przemyślanych odpowiedzi bazujących na słuchaniu: poruszeń swojego serca i poprzez nie samego Boga, który przemawia w ten właśnie sposób. To nowe narzędzie, które uzyskał, będzie wymagało jeszcze nastrojenia i udoskonalenia. Ale droga do Boga polegająca na słuchaniu Jego głosu została rozpoczęta.

Z dotychczasowej lektury historii życia Ignacego jasno widać, że kierownictwo duchowe zawsze jest połączone z obserwacją swojego wnętrza i rozeznawaniem duchów. To rozeznawanie rozpoczęło się – jak wspomniałem wyżej – w czasie jego rekonwalescencji w Loyoli, kiedy to „powoli doszedł do poznania różnych duchów, które w nim działały – jednego szatańskiego, drugiego Bożego” (OP 8.) I zaraz za tym dodaje: „To było jego pierwsze rozważanie o rzeczach Bożych; a kiedy potem oddawał się Ćwiczeniom [Duchownym], stąd czerpał swoje pierwsze światło do rozpoznania różnicy duchów”.

Warto też zwrócić uwagę, że już w Loyoli, pod wpływem przemiany odczuwał potrzebę dzielenia się swoimi przeżyciami. Wobec braku osoby, z którą mógłby to robić, przez pewien czas rolę kierownika duchowego w tamtym okresie pełnił jego zeszyt z notatkami. To on pozwalał mu pozostawać w kontakcie ze swoimi uczuciami: lepiej je widzieć i je rozeznawać. Te przemyślenia i obserwacje zmieniły go na tyle, że zaczął się otwierać nie tylko na Boga, ale też i na innych. To na zamku w Loyoli Ignacy stawiał pierwsze kroki w kierownictwie duchowym, kiedy to odbywał z domownikami rozmowy, „o rzeczach Bożych, przynosząc przez to pożytek ich duszom” (OP 11).

Manresa

Niewątpliwie najważniejszym momentem jego życia, związanym z kierownictwem duchowym, był trwający prawie 9 miesięcy pobyt w Manresie. Przeżywał tam różne stany ducha, których nie umiał rozpoznać ani rozeznać. Tak np. miał widzenie „pewnego zjawiska, które dawało mu wiele pociechy” (OP 19). Jednak nie zdawał sobie (na początku) sprawy, że to widzenie nie pochodzi od Boga. Podobnie, kiedy przeżywał na zmianę stany strapienia („oschłość i smutek”) i pocieszenia (OP 21). Były to rzeczywistości duchowe, o których nie wiedział, skąd pochodzą ani co robić z nimi.

W Manresie przeżywał także czas wielkich skrupułów. To był bardzo ważny moment w jego życiu. Na ich pojawienie się miało wpływ nie co innego, jak praktyki religijne, którym się oddawał. Opowiadając o tamtym okresie wspomina, że „trzymał się stale swoich zwykłych praktyk pobożnych – spowiedzi i Komunii św. w każdą niedzielę” (OP 21). I zaraz w następnym zdaniu dodaje: „Ale z racji tych właśnie praktyk przyszło mu wiele wycierpieć z powodu skrupułów” (OP 22). Gorliwość źle rozeznana, która nie została poddana pod osąd kogoś doświadczonego, staje się źródłem wypaczenia tego, do czego ma prowadzić. Dlatego później w swoich listach tak duży nacisk będzie kładł na roztropność i słuchanie rad kierownika (lub przełożonego). Jeśli
św. Ignacy – który jeszcze w Loyoli nie słuchał niczyjego zdania i rady bo był przekonany, że posiadł wszystkie rozumy – zaczął w Manresie szukać pomocy u innych oraz gotów był się poddać ich kierownictwu, to tylko dlatego, że zmusiła go do tego jego bezradność. Nie radząc sobie sam ze sobą „zaczął szukać mężów duchowych, którzy by go wyleczyli z tych skrupułów” (OP 22).

To są chyba najczęstsze sytuacje, z którymi spotykają się kierownicy duchowi. Bardzo często ci, którzy do nich trafiają, przychodzą dlatego, że – jak św. Ignacy – nie radzą sobie z tym, co przeżywają i szukają pomocy i rady w swojej drodze do Boga. Przykład ze skrupułami ukazuje nam także bardzo ważną rzecz. Święty Ignacy i cała szkoła kierownictwa duchowego jezuitów opiera się na czymś, co można by nazwać „kierownictwem niedyrektywnym”. To właśnie z tamtego okresu wyniósł on przekonanie, że w relacji Bóg-człowiek nikt nie może wywierać nacisku na wolność człowieka (wyrazem tego przekonania będzie uwaga mówiąca, że kierownik „niech dozwoli Stwórcy działać bezpośrednio ze swoim stworzeniem, a stworzeniu ze swoim Stwórcą i Panem” [ĆD 15]).

Jednak z Autobiografii dowiadujemy się, że są takie sytuacje, w których kierownik duchowy ma niejako obowiązek wziąć na siebie większą odpowiedzialność za życie tego, kto do niego przychodzi i podpowiadać mu, co i jak powinien robić. Takim przypadkiem są skrupuły lub – mówiąc nieco szerzej – sytuacje, w których dana osoba nie jest zdolna do właściwego używania swoich władz umysłowych i prawidłowej oceny sytuacji, w której się znajduje. Święty Ignacy wspomina o tym jakby nieśmiało, ale też bardzo sugestywnie. Przeżywając swoje trudności, nie umiejąc sobie z nimi poradzić „myślał niekiedy, że byłoby dla niego lekarstwem, gdyby spowiednik w imię Jezusa Chrystusa zakazał mu spowiadać się z jakiejkolwiek rzeczy należącej do przeszłości”. I dodał: „bardzo pragnął takiego zakazu” (OP 22). Podobnie było nieco później, już po jego pobycie w Manresie, kiedy chciał wsiąść na statek w Barcelonie. Napadły go skrupuły dotyczące konieczności wzięcia ze sobą sucharów na podróż (co dla niego oznaczało brak zaufania Bogu): „z taką siłą uderzyły nań te skrupuły, że bardzo był udręczony. Wreszcie nie wiedząc co począć… postanowił oddać się w ręce swego spowiednika. (…) Spowiednik zdecydował, żeby użebrał to, co jest konieczne, i zabrał ze sobą” (OP 36).

Szukanie pomocy u innych powoli zaczęło przynosić owoce w życiu Ignacego. Jak widzieliśmy przyczyniły się do tego skrupuły, które „zmiękczyły” ten trudny materiał, którym był on sam. Nie wiemy, kiedy i jak dokonała się w nim zmiana. Widać jednak, że z człowieka, który nie liczył się ze zdaniem innych, coraz bardziej stawał się człowiekiem, który „miał zwyczaj mówić spowiednikowi szczegółowo o wszystkim, co czynił” (OP 25). Działo się to nawet wówczas, gdy św. Ignacy miał pewność co do Bożego natchnienia oraz w kwestii np. jedzenia mięsa, a i tak „opowiedział o tym swemu spowiednikowi” (OP 27). Sytuacja z jedzeniem mięsa pokazuje równocześnie, jak św. Ignacy – choć wierny swojemu postanowieniu, by mówić wszystko spowiednikowi – staje się wolny od tego, co ten ostatni zadecyduje. Jeśli w trakcie przeżywania skrupułów pragnął jasnych i konkretnych rad, tak obecnie, nawet gdy spowiednik „polecił mu zbadać dobrze, czy to nie jest pokusa… nie mógł tu mieć żadnych wątpliwości”, że myśl o jedzeniu mięsa pochodziła od Boga (OP 27).

Próba definicji osoby kierownika

Kiedy św. Ignacy otworzył się już na kierownictwo innych, dostrzegł równocześnie, że nie jest łatwo znaleźć właściwe osoby, które mogłyby mu pomóc: „ani w Barcelonie, ani w Manresie przez cały ten czas, kiedy tam był, nie znalazł nikogo, kto by mu tak pomógł, jak on tego pragnął, z wyjątkiem tej niewiasty z Manresy… Wydawało mu się, że tylko ona jedna wniknęła głębiej w rzeczy duchowne” (OP 37). Te krótkie stwierdzenia mogą nam pomóc zdefiniować kierownika duchowego według idei św. Ignacego: jest to człowiek, który wniknął w rzeczy duchowe i może pomóc osobie, która się do niego zgłasza. Pomóc tak „jak ona tego pragnie”. Stąd nasuwają się tutaj dwa wnioski. Po pierwsze kierownikiem duchowym nie musi być kapłan czy osoba nosząca habit. Musi to jednak być osoba duchowa, niezależnie od tego, czy jest mężczyzną czy kobietą. W życiu Ignacego spotykamy wiele takich kobiet, które mu pomogły, jak wspomniana niewiasta z Manresy[2]. Po drugie nie każdy kierownik duchowy nadaje się do prowadzenia wszystkich osób lub nie każda osoba znajdzie pomoc, „jak tego pragnie” u wszystkich kierowników duchowych.

Na ten aspekt wskazywał św. Jan od Krzyża, który przypominał, że w drodze duchowej człowiek przechodzi przez różne stopnie i okresy. Nie wszyscy kierownicy potrafią poprowadzić daną osobę przez wszystkie etapy drogi rozwoju duchowego. Dlatego kierownik nie powinien wmawiać sobie, że na każdym stopniu życia duchowego potrafi dobrze towarzyszyć danej osobie. Święty Jan od Krzyża tak to wyjaśnia: „Bo nie wszyscy posiadają wiedzę, potrzebną do wszystkich stopni i okresów drogi duchowej i nie wszyscy mają ducha tak doskonałego, aby mogli poznać, jak należy prowadzić duszę i kierować nią w każdym stadium życia duchowego. Przynajmniej więc nie powinien kierownik sam w siebie tego wmawiać, że jest do wszystkiego zdolny, albo że Bóg nie zechce już prowadzić wyżej duszy. Nie każdy, kto umie obrabiać drzewo, potrafi wyrzeźbić figurę; nie każdy, kto potrafi wyrzeźbić figurę, potrafi ją pomalować; nie każdy wreszcie umiejący pomalować figurę, potrafi wykonać ostatnie pociągnięcia dla doskonałego jej wykończenia. A każdy z nich może tylko to wykonać w figurze, co umie, bo gdyby chciał coś więcej robić, zepsułby całą”[3].

Stąd też przed podjęciem się kierownictwa duchowego lub przed prośbą o taką pomoc skierowaną do danej osoby kierownika, dobrze jest ustalić i dopowiedzieć, tzn. doprecyzować, czego oczekuje osoba prosząca o pomoc i co może jej zaoferować kierownik duchowy. Zdarza się bowiem, że nieporozumienia, jakie się pojawiają na linii „osoba kierownika” – „osoba szukająca pomocy” wynikają z niedopowiedzenia oczekiwań i możliwości ich spełnienia z jednej ze stron. Podobnie zresztą, jeśli kierownik duchowy ma jakieś oczekiwania wobec osoby, która do niego przychodzi, dobrze jest, by o tym jej powiedział (np. że oczekuje, by dana osoba robiła codziennie rachunek sumienia).

Decydująca wizja

Podsumowując ten okres, można powiedzieć, że od czasu pobytu w Manresie Ignacy staje się bardziej uważny na to, co mają do powiedzenia inni ludzie. Niewątpliwie kropką nad „i” w tej przemianie była wizja nad Cardonerem (OP 30). Jego spotkanie ze Stwórcą i Panem wszystkich rzeczy zmieniło także jego relacje z innymi. Teraz pragnie więcej słuchać siebie i innych, by przez to bardziej doświadczać pomocy, ale też i bardziej pomagać. Nie chce czegokolwiek narzucać lub nawracać kogokolwiek za wszelką cenę (jak to było w spotkaniu z Maurem). W Autobiografii wspomina, jak w tym okresie jego zwyczaje ulegały wielkiej przemianie: „Od czasów Manresy Pielgrzym miał taki zwyczaj, że kiedy spożywał posiłek z innymi, nigdy nie zabierał głosu przy stole, chyba tylko żeby odpowiedzieć krótko na pytanie; słuchał natomiast tego, co mówiono, i zwracał uwagę na niektóre rzeczy, z których brał potem okazję do mówienia o Bogu, co też i czynił po skończonym posiłku” (OP 42).

O listach Ignacego jeszcze wspomnę za chwilę. W tym miejscu chciałbym jednak przytoczyć piękny przykład na to, jak przemieniony przez łaskę Ignacy traktował spotkanie i rozmowy z ludźmi. W liście do Jakuba Cassadora napisał tak: „moją regułą jest to, że każde spotkanie, którego celem jest rozmowa o sprawach Boga, naszego Pana, choćby rozmówcą był największy grzesznik, wzbogaca mnie i to ja wynoszę zeń korzyści. O ile więcej zyskam więc, obcując z ludźmi oddanymi służbie Boga, naszego Pana, i wybranymi przez Niego!” (Wenecja, 12 lutego 1536,
Ep I, 93-99). To nam pokazuje, że kierownictwo, którego udzielał Ignacy, niejednokrotnie polegało na „mówieniu o rzeczach Bożych” czy też na „rozmowach duchowych”. Tak np. działo się w Paryżu (OP 77) czy w Loyoli, gdzie wrócił po wielu latach dla podratowania zdrowia (88). Dlatego rozmowa stanie się jednym z narzędzi apostolskich najczęściej używanych i najbardziej cenionych przez niego: „Cały czas, który spędzał z domownikami, poświęcał na rozmowy o rzeczach Bożych, przynosząc przez to pożytek ich duszom” (OP 11).

Uczyć się, by skuteczniej pomagać innym

Z Manresy św. Ignacy udał się do Jerozolimy. To przy okazji pobytu w Ziemi Świętej wspomina, że oprócz własnych korzyści duchowych i osobistej pobożności, „miał zamiar pomagać duszom” (OP 45). Chciał dzielić się z innymi tym, co sam otrzymał. Wiemy jednak, że Jerozolima nie stała się jego metą. Po nieudanym pobycie w Ziemi Jezusa Ignacy podjął studia z wyraźnym zamiarem „aby móc pomagać duszom” (OP 50). Aspekt studiów i solidnej wiedzy, aby bardziej i lepiej pomagać innym, stał się odtąd cechą charakterystyczną nie tylko jego samego, ale i całej szkoły kierownictwa opartej na duchowości ignacjańskiej. Obok doświadczenia, „wniknięcia w rzeczy duchowe”, dobrego kierownika musi cechować także wiedza. Jak to było u Ignacego, zobaczymy, kiedy będę omawiał listy.

Teraz, na krótko, chciałbym odwołać się do św. Teresy Wielkiej, byśmy dostrzegli, że osoby, które poddają się kierownictwu, oczekują takiej wiedzy od swoich przewodników duchowych. Święta Teresa twierdziła, że kierownik powinien być uczony i pobożny, lecz gdyby się nie udało znaleźć tych dwu przymiotów w jednym człowieku, bezpieczniej jest zawsze wybrać uczonego bez pobożności, niż pobożnego bez nauki: „…zawsze byłam i będę tego zdania, że każdy chrześcijanin powinien starać się o to, by w swoich duchowych potrzebach znalazł sobie przewodnika, o ile jest możliwość gruntownie oświeconego, a im głębszą ten przewodnik będzie posiadał naukę, tym będzie lepszy. Którzy zaś idą drogą modlitwy wewnętrznej, ci jeszcze większą mają potrzebę takiego światłego przewodnictwa, i tym bardziej światłego, im wyżej sami już postąpili w życiu duchowym. (…) Mam to przekonanie, że duszy bogomyślnej, jeśli się radzi ludzi uczonych, nigdy zły duch nie oszuka swymi ułudami, chyba że sama chciałaby oszukiwać siebie… Przewodnik, jak już mówiłam, powinien być człowiekiem uduchowionym, ale jeśli przy tym nie ma nauki, wielka stąd szkoda może powstać. Zawsze, więc kontaktowanie się z ludźmi uczonymi, jeśli tylko są cnotliwi, będzie bardzo pomocne. Chociaż nie mają ducha wewnętrznego, nam przecież przyniosą pożytek i Bóg im wskaże, czego nauczać mają, owszem, nawet dla dobra i postępu naszego sprawi to, że sami staną się duchowymi”[4].

Wszystko, co do tej pory powiedziałem o spotkaniach Ignacego z ludźmi i pomocy duchowej, której im udzielał, dotyczy czegoś, co można by nazwać sporadycznym kierownictwem ze strony Ignacego. Pierwsze, jak mi się zdaje, wzmianki o regularnym kierownictwie udzielanym przez niego, znajdziemy w czasach jego pobytu w Alcalá de Henares. To tam, „podczas pobytu w Alkali zajmował się także dawaniem Ćwiczeń Duchownych i wyjaśnianiem katechizmu i w ten sposób przynosił owoce dla chwały Bożej” (OP 57). Dawanie Ćwiczeń – to była jedna forma kierownictwa duchowego praktykowana przez Ignacego. Drugą były regularne rozmowy, jak choćby te z „pewną damą zamężną i zamożną” (OP 59).

Kobiety – jak się wydaje – były nie tylko tymi, które wiele pomogły Ignacemu. Także on sam poświęcał im dużo uwagi. Szczególnie na początku swojej działalności apostolskiej. Oprócz wyżej wspomnianej zamężnej damy, w czasie pobytu w Alcalá Ignacy był kierownikiem „pewnej damy i jej córki, obie wdowy”. Przypadek ten jest godny odnotowania, ponieważ dowiadujemy się nieco więcej, czego dotyczyły niektóre rozmowy (porady)
św. Ignacego. On sam tak o tym opowiada: „te dwie niewiasty wiele razy nalegały na mnie, abym im pozwolił wędrować po świecie i służyć biednym już to w jednym szpitalu, już to w innym. Ja zaś zawsze odwodziłem je od tego zamiaru, biorąc pod uwagę młodość i urodę córki itd. Powiedziałem im, że jeśli chcą odwiedzać chorych, mogą to czynić tu w Alkali, a nadto chodzić w procesji za Najświętszym Sakramentem” (OP 61). Widać więc, że św. Ignacy, choć sam był wielkim zwolennikiem „magis-więcej”, swoim podopiecznym doradzał „miłość roztropną”, liczącą się z możliwościami i – najogólniej mówiąc – zdrowym rozsądkiem. Taką postawę znajdziemy także w jego listach.

Kierownictwo duchowe według Listów

Ogólna charakterystyka

W tym miejscu zostawimy historię Ignacego opisaną w Autobiografii. Czynimy to z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że to, co do tej pory zobaczyliśmy, pokazuje nam jak ważne w życiu Ignacego było kierownictwo duchowe. Zarówno to, któremu się poddawał, jak i to, którego sam udzielał. Po drugie – ze względu na ramy czasowe, tym bardziej, że chcemy ukazać, co na ten temat mówią jego listy. Ponieważ są one mało znane, pozwolę sobie na krótką ich charakterystykę.

Jak wspomniałem wcześniej, prezentowanie listów Ignacego stanowi wielką trudność z powodu ich liczby (ok. 7.000). Także ze względu na okres, które obejmują: pisał je na przestrzeni 32 lat. Dodatkowo w ciągu tych lat jego listy zmieniały formę i strukturę. Było to uzależnione zarówno od zmiany, jaka zachodziła w samym Ignacym, jak i od adresatów, do których listy były kierowane. Także objętość listów jest bardzo zróżnicowana: od takich, które zajmują dwie linijki (list skierowany do A. Araoz z 24 lipca 1545) aż do całych traktatów, jak np. List o doskonałości. Tematy poruszane przez Ignacego są bardzo różne. Od związanych z życiem Kościoła, przez życie duchowe osób, do których są kierowane listy (dążenie do doskonałości, życie ślubami, wyrzeczenie się siebie, rozeznania nie duchowe, gorliwość apostolska, życie modlitewne czy sakramentalne), po sprawy związane z codziennością. Nie mniej bogaty jest wachlarz osób, do których pisał nasz święty. Wśród adresatów znajdziemy bardzo różne grupy ludzi: rodzina i przyjaciele; władcy, członkowie szlachty (np. Jan II Król Portugalii czy córka Karola V Margerita); hierarchowie Kościoła (np. Paweł III); wreszcie listy pisane do jezuitów; oraz okólniki – lub listy skierowane do wielu[5].

Korespondencja Ignacego, która szczególnie nas interesuje, to ta z pierwszych lat po nawróceniu. Niejednokrotnie stanowi ona praktyczny komentarz do Ćwiczeń duchowych. W Ćwiczeniach wiele spraw przedstawionych jest bardziej abstrakcyjnie. Natomiast w listach te same prawdy i zasady są ukazane jako bardziej przystosowane do konkretnych przypadków. Są bardziej szczegółowe i bardziej spontaniczne. Patrząc na całość korespondencji widzimy, że nie mamy do czynienia z jednorodnym materiałem. Stąd trudno by było wydobyć z listów jakiś jeden obraz kierownictwa duchowego czy konkretne rady, które Ignacy udziela swoim „podopiecznym”. Niemniej to, co się rzuca w oczy, to ogromna wrażliwość i adekwatne dostosowanie do osoby, do której Ignacy kieruje swoją korespondencję. Nigdy nie prowadził sztywnymi, raz utartymi szlakami, ale dostosowywał się do tego, komu chciał pomóc[6]. Pytanie, jakie możemy sobie postawić i szukać na nie odpowiedzi to pytanie: Jaki obraz Ignacego, jako kierownika, wyłania się z listów? Odpowiadając jednym zdaniem, można by zacytować Laineza, który twierdził, że św. Ignacy był człowiekiem „niewielu prawd, lecz za to bardzo głębokich” i listy są tego najlepszym przykładem. Spróbujemy więc je wydobyć i ukazać.

Zasady Ćwiczeń duchowych w praktyce

Jak wspomniałem listy są w dużej mierze komentarzem do książeczki Ćwiczeń. Jak bardzo cenił sobie on to narzędzie, które Bóg za jego pośrednictwem dał całemu Kościołowi, świadczy fragment listu skierowany do Manuela Miony, swojego ojca duchownego z czasów pobytu Ignacego w Alcala (odwiedzał Ignacego nawet w więzieniu – por. OP 60). Ignacy pragnie się odwdzięczyć za całe dobro, którego od niego doświadczył. Dlatego proponuje mu odprawienie Ćwiczeń jako najlepszej rzeczy, którą mu może zaofiarować: „W tej chwili nie wiem, w jaki sposób mógłbym choć odrobinę zrewanżować Ci się w tym życiu – chyba tylko sprawiając, że odprawisz przez miesiąc Ćwiczenia duchowe pod kierunkiem wyznaczonej osoby. Zresztą sam się w tym celu ofiarowałeś, dlatego przez wzgląd na służbę Bogu, naszemu Panu, bardzo cię proszę: jeżeli odprawiłeś Ćwiczenia i znalazłeś w nich upodobanie, napisz mi o tym. Jeżeli zaś nie – przez wzgląd na miłość Pana naszego i na okrutną śmierć, na jaką został za nas wydany – proszę cię, żebyś je odprawił (…). Bowiem Ćwiczenia są najlepszą rzeczą, jaką w tym życiu mógłbym pomyśleć, poczuć i zrozumieć, a służą zarówno temu, żeby człowiek mógł osobiście wiele z nich skorzystać, jak i po to, żeby mógł przynieść owoc wobec innych ludzi, doskonaląc ich i pomagając im robić wielkie postępy [duchowe]” (Wenecja, 16 listopada 1536, Ep I, 111-113). Ignacy pragnie więc ofiarować to, co w jego mniemaniu najbardziej posłuży do zbawienia duszy i do chwały Boga. Bo to są dwie sprawy, o które zabiega i leżą mu one na sercu.

W liście do swojego brata Marcina (Paryż, koniec czerwca 1532, Ep I, 77-83) znajdziemy praktyczne zastosowanie tzw. zasady pressuponendum, która w książeczce Ćwiczeń umieszczona jest na samym początku. Ta zasada, mówiącą o interpretowaniu wszystkiego na korzyść rozmówcy i dopytaniu się go, jeśli byśmy coś źle zrozumieli, jest fundamentalna w kierownictwie duchowym. Ale oddajmy głos samemu Ignacemu: „Napisałeś do mnie następujące zdanie: «Gdybyś zadecydował, żeby on udał się tam, gdzie Ty jesteś, to proszę Cię o podanie mi wysokości rocznych kosztów pobytu; ponadto gdybyś założył tę sumę za mnie, otrzymałbyś zwrot, gdy będzie po temu odpowiednia okazja». Wydaje mi się, że zrozumiałem dosłowne znaczenie tego zdania.
To znaczy, o ile nie zaszła tu jakaś pomyłka w liście, że byłoby
Ci miło, gdyby Twój syn tu studiował i gdybym się nim zajmował w tym czasie tak, byś Ty nie ponosił żadnych kosztów. Natomiast niezbyt dobrze rozumiem znaczenie tych słów, ani z czego
płyną, ani do czego zmierzają. Wyjaśnij mi więc, jeśli uznasz
to za właściwe”.

Zaskakująca radę, która jest życzeniem, znajdziemy w liście do Isabeli Roser: „Oby Matka Boska zechciała obdarzyć cię doskonałą cierpliwością i wytrwałością i – mając na względzie większe zniewagi i poniżenia, jakie Chrystus, nasz Pan, musiał znosić dla nas, aby inni nie grzeszyli – oby przyszły na ciebie jeszcze większe upokorzenia, żebyś wciąż bardziej i bardziej zasługiwała sobie na nagrodę” (Paryż, 10 listopada 1532 r., Ep, I 83-88). Każdy jednak, kto zna drogę Ćwiczeń bez trudu rozpozna tutaj to, co św. Ignacy proponuje (a więc i życzy) rekolektantowi na początku drugiego tygodnia w rozmyślaniu O wołaniu Króla czy też w trakcie rozmyślania o Trzech stopniach pokory: „prosić o zniewagi…” (ĆD 98, 167).

Do Teresy Rejadell będzie pisał o czymś, co my znamy pod techniczną nazwą agere contra: „Jeżeli nieprzyjaciel stawia przed moimi oczyma sprawiedliwość, przeciwstawiam mu natychmiast miłosierdzie; jeżeli miłosierdzie, to ja przeciwnie, przypominam sobie sprawiedliwość. Koniecznie w ten sposób musimy postępować, by nie dopuścić do zamieszania wewnętrznego i by uwodziciel sam wpadł w swoje sidła” (Wenecja, 18 czerwca 1536,
Ep, I 99-107).

Przykład praktycznego zastosowania reguł rozeznawania, w tym wypadku reguły mówiącej o tym, jak należy zachowywać się w strapieniu, a jak w pocieszeniu (ĆD 321-324), znajdziemy w kolejnym fragmencie tego samego listu: „Gdy odczuwamy pociechę, poniżajmy się i upokarzajmy, pamiętając że wkrótce doświadczy nas pokusa; gdy jesteśmy kuszeni i duszę naszą zalewają ciemności i smutek, wtedy przeciwstawiajmy się im bez ociągania, wyczekując cierpliwie pociechy od Pana, która całkowicie rozproszy to wewnętrzne zamieszanie i ciemności”.

I jeszcze jeden komentarz, tym razem do reguły mówiącej, że po pocieszeniu bez przyczyny może pojawić się zły duch pod osłoną anioła światłości (por. ĆD 336): „…po otrzymaniu takiej pociechy lub natchnienia dusza pozostaje w stanie radosnego uniesienia. Nieprzyjaciel zbliża się wówczas pod osłoną radości i jasnych barw, by nam dorzucić coś od siebie do tego, co otrzymaliśmy od Boga, Pana naszego, i by wprowadzić do naszej duszy całkowity nieład i zamieszanie. Kiedy indziej znowu stara się pomniejszyć w nas działanie Boga, przedstawiając nam różne trudności i niewygody, bylebyśmy tylko nie wypełnili całkowicie tego, co nam zostało ukazane” (do Teresy Rejadell, Wenecja,
18 czerwca 1536, Ep, I 99-107)

Czerpać z mądrości Ćwiczeń – to pierwsza cecha Ignacego jako kierownika i ważna cecha każdego kierownika duchowego w duchowości ignacjańskiej.

Realizm i roztropność

Drugą cechą jest realizm i roztropność. Widzieliśmy to już na wspomnianym wyżej przykładzie historii pewnej wdowy i jej córki. To właśnie roztropność podpowiadała św. Ignacemu, by dawał jedynie ogólne wskazania i wytyczne. Liczył się z warunkami miejscowymi lepiej znanymi adresatowi niż jemu samemu. Ignacy, pytany o radę w danej sprawie, wielokrotnie stwierdzał, że będąc daleko nie jest tak dobrze zorientowany jak ten, kto jest blisko niej. Dlatego jego wskazówki dalekie są od skostnienia. Nie są to wskazania sztywne, niezmienne, nie podlegające dyskusji, apodyktyczne. I nawet gdy daje pewne stałe wytyczne, przypomina, że roztropność i duch rozeznawania (caritas discrete) muszą mieć pierwszeństwo. Tego ducha nie wolno krępować sztywnymi regułami. To – powiedzielibyśmy – jest cechę dobrego kierownika duchowego, który w swoim działaniu bierze pod uwagę konkretną osobę, z którą ma do czynienia, z jej niedoskonałościami, brakami i słabościami.

Przykłady tej postawy znajdziemy w wielu miejscach korespondencji św. Ignacego. Przytoczę tutaj tylko kilka fragmentów. Pisząc do Teresy Rejadell o modlitwie-rozmyślaniu, pokazuje jak ważną sprawę w kwestiach duchowych (w tym wypadku w kwestii modlitwy) ma również wymiar cielesny człowieka: „Po pierwsze, należy zaspokoić naturalne wymagania ciała co do pożywienia i odpoczynku. Pożywienie ciała rozumiem w ten sposób, że odprawiający wspomniane rozmyślania nie zapomina o przyjęciu normalnego pokarmu w określonych porach dnia. Przez wypoczynek czy odprężenie rozumiem pobożne wytchnienie, pozwalające umysłowi swobodnie zajmować się rzeczami dobrymi lub obojętnymi, byle tylko nie złymi. Po drugie wiele osób, oddających się modlitwie lub kontemplacji, nadmiernie zastanawia się i ćwiczy umysł przed udaniem się na spoczynek, wskutek czego nie mogą zasnąć, rozmyślając o rzeczach kontemplowanych
i o tych, jakich dostarczyła im wyobraźnia. Nieprzyjaciel natychmiast korzysta z tego, zachęcając do dłuższego zatrzymywania się nad tymi dobrymi myślami, przez co ciało pozbawione snu ponosi szkodę. Takiego postępowania należy absolutnie unikać. Wiele bowiem możesz zrobić, gdy ciało jest zdrowe, nie wiem natomiast, na co Cię stać, gdy jest chore. Zdrowe ciało pomaga w dużej mierze zarówno do dobrego, jak i do złego” (Wenecja,
11 września 1536, Ep I, 107-109).

Kolejny fragment, ukazujący wielką roztropność Ignacego, pochodzi z listu do św. Franciszka Borgiasza. Widząc wielką gorliwość księcia Gandii, a zarazem zdając sobie sprawę, że ćwiczenia ascetyczne, które podejmuje, nie służą mu najlepiej, św. Ignacy zaleca ich zredukowanie: „Co się tyczy wyznaczonego czasu na ćwiczenia [duchowne] wewnętrzne i zewnętrzne, to należałoby zmniejszyć go o połowę… [a to dlatego, że] im bardziej tego rodzaju myśli [odciągając od Boga] słabną i zanikają całkowicie, tym więcej przychodzi nam dobrych myśli i świętych natchnień, którym powinniśmy zrobić jak najwięcej miejsca, otwierając na oścież wszystkie drzwi naszej duszy. A zatem nie ma wtedy potrzeby stosować tylu różnych rodzajów broni do odniesienia zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi” (Rzym, 20 września 1548,
Ep II, 233-237).

Pisząc do swojego brata Marcina Loyoli, Ignacy po raz kolejny wykazał się wielką roztropnością. Chociaż wielokrotnie zachwalał ubóstwo i sam żył bardzo ubogo, w sprawie studiów swojego bratanka podpowie coś zgoła zupełnie innego: „Sądzę, że 50 dukatów rocznie wystarczy na pełne pokrycie kosztów studiów i nauczycieli, bo zapewne nie chciałbyś, aby Twój syn cierpiał niedostatek, który moim zdaniem, może mu przeszkadzać w nauce na obczyźnie, w kraju zimnym i tak różnym od naszego” (Paryż, koniec czerwca 1532, Ep I, 77-83).

W tym ostatnim fragmencie listu św. Ignacy wykazuje duży realizm i znajomość natury człowieka. Czyni w ten sposób, podpowiadając siostrze Teresie Rejadell, jak radzić sobie z różnymi myślami, które pojawiają się wbrew woli człowieka: „Przede wszystkim myśl o tym, że Twój Pan kocha Cię, o czym wcale nie wątpię, i staraj się, byś mu odpowiedziała tą samą miłością, nie dopuszczając w żadnym wypadku złych myśli, przychodzących mimo Twej woli – nieczystych, zmysłowych lub skłaniających Cię do małoduszności lub oziębłości. Boć ani św. Paweł, ani
św. Piotr nie doszli do tego, by im nie przychodziły do głowy takie same lub podobne myśli. Jakkolwiek więc nie pozbędziesz się całkowicie złych myśli, to osiągniesz dużo, jeżeli niewiele będziesz sobie z nich robić. Podobnie bowiem, jak nie zbawię się dzięki dobrym uczynkom aniołów, tak nie potępię się z powodu złych myśli i słabości podsuwanych mi przez złego ducha, świat i ciało” (Wenecja, 11 września 1536 Ep I, 107-109).

Ignacy nie tylko sam był roztropny, ale oczekiwał roztropności i umiaru od adresatów swoich listów. A to dlatego, że zdawał sobie sprawę, iż „wskutek braku umiaru dobro zamienia się w zło, a cnota w wadę (…). Według św. Bernarda przez taki brak umiaru giną cztery rzeczy: «Ciało traci sprawność, duch zapał, bliźni przykład, a Bóg chwałę»”. Jak można nauczyć się tej roztropności? Według św. Ignacego tylko przez kierownictwo duchowe, tzn. przez poddanie się osądowi i decyzji komuś bardziej doświadczonemu: „Cokolwiek się czyni bez woli i zgody ojca duchownego, będzie uznane za objaw próżnej chwały, a nie za powód do nagrody” (Rzym, 7 maja 1547, Ep II, 495-510). A w Liście o posłuszeństwie uzasadni to, pisząc: „Jest rzeczą pewną, że gdy chodzi o sprawy i osoby duchowne, rada drugiego jest jeszcze bardziej potrzebna z powodu wielkiego niebezpieczeństwa na drodze duchownej, jeśli się po niej biegnie bez roztropnego umiaru” (Rzym, 26 marca 1553, Ep IV, 669-681).

Jasne komunikaty

Święty Ignacy znany był z tego, że lubił dokładne, precyzyjne komunikaty. Lubił jasno ukazywać swoje zdanie. Sam mówił, że „kto mało precyzuje, mało rozumie i jeszcze mniej pomaga” (do s. Teresy Rejadell, Wenecja, 11 września 1536, Ep I, 107-109). Nie bał się przy tym odważnie mówić o tym, co dostrzegał jako ważne. Dlatego np. pisząc do Teresy Rejadell stwierdza: „Chętnie powiem, co sądzę w Panu i postaram się to jasno wyrazić, a jeśli będzie Ci się to wydawać zbyt cierpkie w niektórych punktach, to bądź przekonana, że jest to skierowane raczej przeciw temu, kto wywołuje u Ciebie zamieszanie, niż przeciw Twojej osobie” (Wenecja, 18 czerwca 1536, Ep I, 99-107).

W dalszej części listu Ignacy naświetla adresatce to, co się w niej dzieje. Dzięki temu pozwala jej zrozumieć samą siebie, oraz działanie Boga i złego ducha: „Nieprzyjaciel wywołuje u Ciebie zamieszanie w dwojaki sposób. Jego działanie nie idzie w kierunku doprowadzenia Cię do grzechu i oddalenia w ten sposób od twojego Boga i Pana, lecz raczej wywołuje w Tobie zamieszanie, które przeszkadza Ci w doskonalszej służbie Panu
i w osiągnięciu pełniejszego pokoju wewnętrznego. Po pierwsze, nakłania Cię i zachęca do fałszywej pokory. Po drugie, nakłania Cię do zbyt wielkiej bojaźni Boga, która Cię przytłacza i krępuje”.

Ignacy jest bardzo uważnym słuchaczem, który nie boi się – jeśli trzeba – mocno podpowiedzieć lub nawet zgromić. Pisząc w tym samym liście, stwierdzi: „Bardzo dobrym przykładem tego są Twoje własne słowa. Po przedstawieniu niektórych swoich słabości i obaw związanych z omawianym przedmiotem piszesz: «Jestem biedną zakonnicą. Wydaje mi się, że pragnę służyć Chrystusowi Panu naszemu». Dlaczego nie masz śmiałości napisać: «Pragnę służyć Chrystusowi, Panu naszemu» albo «Otrzymałam od Pana pragnienie służenia mu», lecz mówisz: «Wydaje mi się, że pragnę»”. Przypomina jednocześnie i pokazuje, gdzie leży źródło wszelkiego dobra, także dobrych pragnień, które się w nas rodzą: „Jeżeli dokładniej się zastanawiasz, to jasno zrozumiesz, że te pragnienia służenia Chrystusowi, Panu naszemu, nie pochodzą od Ciebie, lecz od samego Chrystusa, który Ci ich udziela” (do Teresy Rejadell, Wenecja, 18 czerwca 1536, Ep I, 99-107).

Własne doświadczenie

Ignacy pomagając osobom w ich drodze do Boga bazuje na własnym doświadczeniu. To stamtąd wielokrotnie brał rady, którymi dzielił się z innymi, nie mówiąc o tym wprost. Tak np. pisząc do Teresy Rejadell i ukazując jej sposób działania złego ducha przytacza to, co go spotkało w Manresie: „Jest to pierwszy rodzaj broni, jakiej używa, próbując ich pokonać. Podsuwa takie np. myśli: Czyż możesz pędzić całe życie w ten sposób, podejmując takie pokuty, żyjąc w osamotnieniu i bez najmniejszego odpoczynku… Stawiając przed oczyma trudy, jakie nas czekają, daje nam do zrozumienia, że będziemy żyli bardzo długo, że będziemy musieli prowadzić życie, jakiego jeszcze nikt nie prowadził…”(Wenecja, 18 czerwca 1536, Ep I, 99-107).

Podobnie, kiedy pisze do Franciszka Borgiasza także odwoła się do własnego doświadczenia: „Jeśli chodzi o post i abstynencję, to sądzę, że ze względu na Pana naszego, należałoby raczej utrzymywać w dobrym stanie i wzmacniać żołądek jak również inne siły naturalne, niż osłabiać ich działanie… bardzo pragnę, by Wasza Wysokość wyrył sobie w duszy to głębokie przekonanie, że zarówno dusza, jak i ciało należą się ich Stwórcy i Panu i że ze wszystkiego trzeba będzie zdać Mu sprawę. Z tego powodu nie należy dopuścić do osłabienia fizycznego, które przeszkadzałoby normalnemu działaniu wewnętrznych władz człowieka” (Rzym, 20 września 1548, Ep II, 233-237). Także w tym punkcie św. Ignacy dobrze wie, co mówi, bo sam tego doświadczył.

Wiedza

Kierownictwo duchowe należy do porządku charyzmatycznego. Oznacza to, że jest ono darem, którego Bóg udziela niektórym osobom. To jednak, że jest darem, nie oznacza, że nie potrzebna jest tutaj także i wiedza. Ten aspekt wybija się bardzo wyraźnie z kart Autobiografii: Ignacy obdarzony niezwykłym darem rozeznawania duchów i wsłuchiwania się w ludzkie serca, nie zaniedbuje nauki i studiów, a to wszystko po to, by lepiej „służyć
duszom”. Wskazane jest więc, by kierownik posiadał odpowiednią wiedzą.

Widać to także w jego listach, kiedy dla potwierdzenia jakiegoś zdania czy wskazówki cytuje autorów klasycznych. List do Jakuba Cassadora (Wenecja, 12 lutego 1536, Ep I, 93-99) jest jednym z wielu, w których znajdziemy przykład wykorzystania nie tylko wewnętrznych natchnień, ale także wiedzy nabytej do udzielania rad. Święty Ignacy, podpowiadając Jakubowi, jak powinien dzielić się swoimi dobrami, odwołuje się do św. Grzegorza w słowach: „Święty Grzegorz wskazuje, między innymi, dwa stopnie doskonałości: pierwszy, kiedy człowiek pozostawia wszystko, co posiada rodzinie i bliskim i naśladuje Pana naszego Jezusa Chrystusa; oraz drugi, który ocenia jako wyższy, kiedy to człowiek wyzbywa się całego majątku, rozdając go wśród ubogich, zgodnie z tym [co napisano w Piśmie]: jeśli chcesz być doskonały itd. A rozumiem to tak, że lepiej dać na biednych, kiedy ich potrzeby i potrzeby krewnych nie są takie same; natomiast w identycznych warunkach powinno się zrobić więcej na rzecz krewnych, niż na rzecz innych niebędących krewnymi”.

Podobnie, kiedy pisał do Teresy Rejadell, wspomina: „autorytet Pisma Świętego potwierdza nasze rozumowanie, gdy mówi: «Strzeż się, abyś zwiedziony w głupstwo nie był poniżony» (Syr 13, 10)” (Wenecja, 18 czerwca 1536, Ep I, 99-107). Kolejny fragment, w którym Ignacy korzysta z wiedzy poznanej na studiach, znajdziemy w liście do mieszkańców Azpeitii: „…co potwierdza św. Augustyn razem ze wszystkimi innymi świętymi doktorami Kościoła, mówiąc (po tym, jak powiedział: «Nie chwalę ani nie potępiam codziennego przyjmowania komunii»): wzywam do przyjmowania komunii w każdą niedzielę” (sierpień-wrzesień 1540, Ep I, 161-165).

I jeszcze jeden fragment – z Listu o doskonałości – pokazuje, jak św. Ignacy sprawnie posługiwał się zarówno cytatami z Pisma Świętego, jak i z Ojców Kościoła: „Przyczyną chorób ducha jest nie tylko chłód, np. oziębłość, lecz także gorąco, np. nieumiarkowana gorliwość. Niech wasza służba będzie rozumna – pisał św. Paweł, ponieważ wiedział, iż prawdą jest to, co mówił psalmista: Majestat królewski miłuje sąd, to znaczy roztropność. Księga Kapłańska wyrażała tę samą myśl przez takie podobieństwo: Przy wszelkiej obiacie twojej ofiarujesz sól. I rzeczywiście nieprzyjaciel – jak mówi św. Bernard – nie posługuje się żadnym podstępem bardziej skutecznym do usunięcia z serca prawdziwej miłości niż tym, że sprawi, by postępowano nierozważnie i niezgodnie z rozsądkiem” (Rzym, 7 maja 1547, Ep II, 495-510).

Święty Ignacy bardzo cenił sobie nie tylko własne doświadczenie, ale i mądrość Kościoła. Do tego namawiał (by nie powiedzieć, że wręcz wymagał) swoich podopiecznych i współbraci, którzy w przyszłości mieli – jak on – pomagać innym przez kierownictwo duchowe. W liście do św. Franciszka Borgiasza św. Ignacy pokazuje, jak ważne są nie tylko dary nadprzyrodzone, ale także solidne studium. Pisał: „O ile mogę w Panu naszym wyrazić moje zdanie, to uważałbym za lepsze poświęcić połowę czasu na studium (ponieważ w przyszłości okaże się, że nie tylko wiedza wlana, lecz także wiedza nabyta będzie bardzo potrzebna albo przynajmniej bardzo użyteczna)” (Rzym, 20 września 1548, Ep II, 233-237).

Osobista świętość

Obok roztropności, osobistego doświadczenia i zdobytej wiedzy jest jeszcze jeden aspekt, który winien cechować dobrego kierownika duchowego. Pisząc o doskonałości do młodych jezuitów z Coimbry, św. Ignacy powie między wierszami, jakich cech wymaga od posługi kierownika duchowego: „Mówi się, że «słońce i człowiek rodzą człowieka». W ten sam sposób, by przekazać innym pokorę, cierpliwość, miłość itd., Bóg chce, by przyczyna bezpośrednia, którą się posługuje jako narzędziem, a jest nim kaznodzieja lub spowiednik, odznaczała się pokorą, cierpliwością i miłością. Tak więc – jak powiedziałem – robiąc postępy we wszelkiej własnej cnocie służycie w wysokim stopniu także i bliźnim” (Rzym, 7 maja 1547, Ep II, 495-510). I jeszcze nieco dalej: „Trzecim sposobem wspomagania bliźnich jest dobry przykład życia”. Widać więc, że według św. Ignacego nie może być dobrym kierownikiem duchowym (czy spowiednikiem) ten, kto nie pracuje nad sobą, nad własną świętością czy doskonałością.

Wola Boża, cel człowieka – duch Fundamentu

Taka praca nie jest możliwa bez całkowitego nastawienia się na Cel człowieka. Ignacy, jego dobry ojciec (i w tym znaczeniu kierownik duchowy) wiele razy przypomina wszystkim, ale szczególnie swoim współbraciom Cel, dla którego jesteśmy stworzeni. W jednym z jego najbardziej znanych listów „o doskonałości i gorliwości apostolskiej” skierowanym do jezuitów w Coimbrze przypomina, że „Bóg zechciał, byście wszyscy zjednoczeni mogli się poświęcić celom, dla których Was stworzył, mianowicie szerzeniu Jego czci i chwały, waszemu osobistemu zbawieniu oraz niesieniu pomocy waszym bliźnim” (Rzym,
7 maja 1547, Ep II, 495-510).

Inną cechą, wyłaniającą się z listów Ignacego, jest troska o nieustanne szukanie Woli Bożej. Ta zbawcza Wola Boga stanowi dla Ignacego najważniejszą formę działania. Przejawia się to nie tylko w treści listów, ale także (a może przede wszystkim) w sposobie ich rozpoczynania i kończenia: „Co do reszty, kończę błagając Boga, Pana naszego, by w swoim nieskończonym miłosierdziu obdarzył nas łaską, abyśmy byli w stanie poznać Jego najświętszą wolę i żeby pozwolił nam ją jak najdoskonalej wypełnić, zgodnie z talentami, jakimi każdego z nas obdarzył” (do Ojca Manuela Miony, Wenecja, 16 listopada 1536, Ep I, 111-113). Powyższe wezwanie – to jedno z typowych zakończeń jego listów. Wyrażona w tej modlitwie troska św. Ignacego także wskazuje, że jest to podstawowe zadanie kierownika duchowego, który ma pomóc danej osobie, by rozeznała, a później pełniła Wolę Bożą. Święty Ignacy sam tak właśnie czynił. W cytowanym już kilkakrotnie liście do Teresy Rejadell mówi wprost, że jego celem jest pomoc osobom, które szukają tej woli: „Rzeczywiście, już od wielu lat jego Boski Majestat daje mi, bez żadnej zasługi z mojej strony, stale wzrastające pragnienie, bym poświęcił się, ile tylko mogę, tym wszystkim, którzy postępują zgodnie z jego świętą wolą i upodobaniem. Podobnie nakłania mnie, by służyć wszystkim, którzy pragną jemu służyć, tak jak powinni. Nie wątpię, że Ty jesteś jedną z nich, dlatego pragnę znaleźć się tam, gdzie mógłbym urzeczywistnić moje słowa” (Wenecja, 18 czerwca 1536, Ep I, 99-107).

Chwała Boża, to obok Woli Bożej, kolejny ważny wątek pojawiający się w korespondencji Ignacego. On sam jej szukał, ale też pragnął, by ci, których spotyka i którym pomaga, także nią żyli. Widać to choćby na przykładzie listu do swojego brata Marcina. Stwierdza tam, że nie pisał do niego kilka lat, ponieważ przeszkadzała mu w tym „niepewność lub brak takich warunków, które przekonałyby mnie o tym, że listy moje mogą w jakiś sposób służyć Bogu, Panu naszemu, i przynieść mu chwałę, oraz być pociechą dla moich krewnych i powinowatych według ciała” (Paryż, koniec czerwca 1532, Ep I, 77-83). I doda jeszcze: „w tej mierze mogę kochać tu na ziemi kogokolwiek, w jakiej mu to pomaga do służby i chwały Boga, Pana naszego; nie miłuje bowiem Boga z całego serca ten, kto miłuje cokolwiek ze wzglądu na siebie, a nie ze wzglądu na Boga”. To samo pragnienie, aby zawsze szukać chwały Boga, znajdziemy w liście do swojej siostry Magdaleny (Ep I, 170-171). Ignacy zachęca ją, by utrzymywała „kontakt z osobami, których słowa i czyny zmierzają ku większej chwale Jego Boskiego Majestatu”.

Kolejny fragment pokazujący, że w swojej korespondencji i związanym z nią kierownictwie duchowym, Ignacy szukał dobra osób, by mogły one lepiej służyć Bogu, znajdziemy w liście do pani Leonory Mascarenhas: „zwracałem się – zgodnie z Twoim życzeniem – w modlitwie do Boga, Pana naszego, by zechciał Ci wskazać, w jaki sposób możesz mu lepiej służyć. Wypełniając prośbę Pani, wyrażam swoje zapatrywanie i udzielam rady, jak należy postąpić” (Rzym, 19 maja 1556, Ep XI, 415-417). Ten list został napisany na dwa miesiące przed śmiercią Ignacego.

Życie sakramentalne

Na koniec warto wspomnieć o jeszcze jednej sprawie. Ignacy, jako dobry kierownik duchowy, dbający o zbawienie innych, troszczył się bardzo o życie sakramentalne osób sobie powierzonych. Widać to bardzo wyraźnie w liście do mieszkańców Azpeitii (sierpień-wrzesień 1540, Ep I, 161-165). Zachęca ich do częstej spowiedzi i Komunii świętej. I jak zwykle, tak i tutaj, przebija przez niego wielka roztropność. Nie nakazuje im tego, lecz jedynie doradza. Co więcej podpowiada, żeby robili to dobrowolnie, bez poczucia popełnienia grzechu, gdyby ktoś z nich nie dostosował się to tych wskazówek: „żebyście założyli Bractwo Najświętszego Sakramentu i przyjęli jego konstytucje. Według nich każdy z członków Bractwa ma się spowiadać i przyjmować Komu-
nię św. raz w miesiącu, ale dobrowolnie, nie popełniając grzechu, jeżeli się do tej zasady nie stosuje. (…) powróćmy do świętych zwyczajów naszych przodków i postarajmy się je w jakiś sposób odnowić. A jeśli nie będziemy w stanie zrobić tego w całości, zróbmy to przynajmniej częściowo – spowiadając się i przyjmując Komunię św. (jak wyżej wspomniałem) raz w miesiącu. A kto chciałby pójść dalej, bez wątpienia zrobi to za przyzwoleniem naszego Stwórcy i Pana”.

Zakończenie

Jak wspomniałem, bogactwo korespondencji św. Ignacego jest na tyle duże, że trudno jest całościowo ukazać w tak krótkim omówieniu. Mam jednak nadzieję, że tych kilka fragmentów, które przedstawiłem, zarówno z Autobiografii, jak i jego listów, wyraźniej kreślą nam obraz wyśmienitego kierownika dusz, jakim bez wątpienia był Święty z Loyoli.

Tomasz Oleniacz SJ (ur. 1967) – rekolekcjonista, kierownik duchowy, duszpasterz. Opublikował: W duchowej szkole św. Ignacego.


[1] Por. Ancilli, E. (ed.), Diccionario de espiritualidad, t. I‑ III, Barcelona, Herder, 1987, t. I, s. 618.

[2] Mimo kilkukrotnego wspomnienia o tej kobiecie historykom nie udało się ustalić, kim była.

[3] Św. Jan od Krzyża, Żywy Płomień Miłości, 3, 57.

[4] Św. Teresa z Avila, Księga życia, 13,17.18.19, [w:] Dzieła, t. 1, Kraków 1997, s. 220-221.

[5] Por. José García de Castro SJ, Cartas, [w:] Diccionario de espiritualidad Ignaciana, Mensajero-Sal Terrae, Bilbao, s. 294-306.

[6] Por. San Ignacio Loyola, Obaras, Madrid 1991, s. 707-708.