Błogosławię Panu, który dał mi rozsądek, bo nawet nocami upomina mnie serce. Stawiam sobie zawsze Pana przed oczy… On jest po mojej prawicy (Ps 16, 7-8).

  • Św. Ignacy był człowiekiem miłości roztropnej (caritas discreta), czyli cnoty, która będąc miłością bardzo pragnie większej chwały umiłowanego ponad wszystko Boga i coraz większego dobra wspólnego ludzi umiłowanych z Bogiem i w Bogu; ale będąc miłością roztropną umie rozeznawać i wybierać to, co w konkretnych sytuacjach bardziej służy i pomaga do większej chwały Bożej i do większego dobra wspólnego ludzi. Nie używając do tego określenia “miłość roztropna” mówi o niej św. Ignacy w zakończeniu Fundamentu Ćwiczeń; tym samym czyni ją fundamentalną cnotą życia wydanego na służbę Bogu i ludziom – w Kościele.
  • Zasady wyboru w II tygodniu Ćwiczeń (CD 169-189) są pomocne – żeby nie powiedzieć konieczne – do wyboru dwóch serii Reguł rozeznawania duchów (CD 313-336), które umożliwiają nam realizację w życiu tej miłości roztropnej. Bo wybór stanu życia i reforma już dokonanego wyboru nieodwołalnego wypływają z miłości roztropnej, są nią ożywione i w niej znajdują światło i siłę: światło i siłę miłości.
    Zauważmy, że ciągła w Ćwiczeniach modlitwa o to, “żeby wszystkie moje zamiary, decyzje i czyny były skierowane w sposób czysty do służby i chwały Boskiego Majestatu” (46) oraz prośba “o to, czego chcę i pragnę” (48) w świetle innej prośby: “żeby Bóg zechciał poruszyć moją wolę i włożyć mi w duszę to, com powinien uczynić” (w sprawie wyboru CD 180), że te trzy ważne prośby w Ćwiczeniach i w życiu zawierają w sobie konieczność rozeznania duchowego; bez niego nie wyrażają całej swej wewnętrznej prawdy i skuteczności.
  • Wszystkie ważne decyzje życiowe św. Ignacego były podejmowane w świetle i mocy miłości roztropnej, rozeznającej znaki woli Bożej i środki pomocne do jej wypełnienia. A ponieważ miłość roztropna, rozeznająca, jest darem Ducha Świętego (por. 1 Kor 12, 10), dlatego św. Ignacy był niezwykle wrażliwy na natchnienia i poruszenia Ducha. Głównym przedmiotem jego częstych, nawet cogodzinnych, rachunków sumienia było badanie wierności tym natchnieniom i poruszeniom. Dlatego też nie chciał żeby w Towarzystwie zaniedbywano rachunek sumienia.
  • Św. Ignacy był człowiekiem prowadzonym przez Boga jak dziecko przez nauczyciela (zob. Opowieść Pielgrzyma n. 27) i starał się być uległy i wierny temu prowadzeniu. I dlatego najbliżsi mu ludzie: Nadal, Lainez, Polanco, tak bardzo nalegali na niego, żeby im opowiedział, jak Bóg go prowadził. Wiemy, że owocem tego długiego nalegania jest Autobiografia św. Ignacego, czyli Opowieść Pielgrzyma (zob. Pisma Wybrane św. Ignacego ss. 172-173, 175). Ta wierność prowadzeniu Bożemu objawiła się w życiu św. Ignacego “skupieniem i uważnością” (zob. List Ignacego do Franciszka Borgiasza, Epist. 1339, r. 1545), refleksją i namysłem, w modlitwie o światło, o namaszczenie Ducha Świętego, a nadto radzeniem się ludzi, po których spodziewał się daru rozeznania lub choćby zdrowego sądu i których prosił usilnie o modlitwy w sprawie rozeznania, zwłaszcza gdy chodziło o rzeczy ważne i trudne. Nadto każde rozeznanie i każdy wybór Ignacy, nie ufając sobie samemu, poddawał aprobacie Bożej (zob. CD 183, PW II, ss. 186-187 i Dziennik Duchowny). Ale i samą aprobatę Bożą, przyjmując ją ufnie i wdzięcznie, traktował jednak roztropnie, widząc, że pocieszenie, radość i pokój wewnętrzny – właśnie znaki aprobaty – mogą być złudzeniem miłości własnej lub namiastką sfabrykowaną przez anioła ciemności, który chytrze podszywa się pod anioła światłości (por. CD 332), kusząc pozornym dobrem (por. OP nn. 26, 54-55, 82). Dlatego stosował pewne niezawodne kryteria Pisma św., nauki Kościoła i wierności obowiązkom.
  • Najważniejszym i zawsze obecnym celem, motywem, a zarazem sprawdzianem w wyborach św. Ignacego była roztropna miłość większej chwały Bożej i większego dobra ludzi (zob. Konstyt. nn. 222, 258, 508, 618, 622, 650). Roztropność ta nie była zimnym wyrachowaniem, ale roztropnością kochającego serca i umysłu; dlatego nigdy nie była szukaniem siebie i tego, co sprzyja samolubnej korzyści, ambicji lub wygodzie własnej; cała była podporządkowana służbie Bożej i wielkodusznemu przechodzeniu w Boga, który jest miłością pragnącą naszego dobra i przez to Bożej chwały. Bo “dobro im powszechniejsze, tym bardziej jest Boskie” i tym bardziej służy Bożej chwale (zob. Konstyt. n. 622).
  • Przyjrzyjmy się teraz etapom życia św. Ignacego i jego podstawowym wyborom, przez które coraz bardziej zbliżał się do Boga i wydawał się w Jego ręce – w miłości roztropnej i służebnej, aż się wydawał ostatecznie w swojej śmierci.
    Podczas choroby w Loyoli, kiedy Ignacy jeszcze nie wiedział, co go czeka, ani nie podejmował żadnych wyborów, owszem, miotany był różnymi i sprzecznymi uczuciami – raz ku Bogu za wzorem świętych “Boga rycerzy”, kiedy indziej ku światu za wzorem bohaterów romansów rycerskich, pogrążając się we wspomnieniach swojego życia dworskiego i rycerskiego, w którym nie brakowało pojedynków, gier hazardowych i miłostek – doznał nagle olśnienia dobrem (OP n. 8.). Dobro jako uciszenie duchowe, pokój i radość stało się dla niego nowym odkryciem i sprawdzianem tego, co pochodzi od Boga; nie przyjemność, ale dobro, nie przyjemność, ale radość.
  • W czasie tej długiej i bolesnej choroby Ignacy, zagrożony kalectwem i niepewny swojej dalszej drogi życia, potrzebował światła i pocieszenia; światła, które nie tylko rozjaśnia sytuację, ale także umacnia w drodze ku dobru, a tym samym pociesza. Tym światłem stało się dla Ignacego wtedy wyraźnie odczute dobro od Boga (gustus Dei). Zanim w Manresie poznał mistycznie Boga jako najwyższe i wieczne Dobro, już tu, w Loyoli, otrzymał promyk dobra, który uczył go podstawowego rozeznania. Była to jasność rozeznania między przemijającą przyjemnością, przelotną wesołością, a prawdziwą, spokojną i trwałą radością, płynącą z przeżywania, smakowania prawdziwego, czystego dobra. (zob. OP n. 8-9).

    Podobne przeżycie trafnie ujął L. Staff w wierszu pt. Radość:
    Życie me, czy też śmierć, nie wstrząsną świata;
    Ważny li jestem przed Twoją litością,
    W mej izbie, która jest Tobą bogata
    I gdzie ma radość nie jest wesołością.

    Ucho igielne, (Warszawa 1928, s. 48).

  • Decyzja podjęcia życia w czystości (i ubóstwie), w dużej mierze przygotowana wizją Maryi z Dzieciątkiem (OP n. 10), dokonała się w rozeznaniu. Św. Ignacy, doznawszy pod wpływem tej wizji całkowitego oczyszczenia i wyzwolenia od wszystkiego, co nieczyste w wyobraźni, uczuciach i pamięci, po tym właśnie dobrym stosunku ośmielił się uznać tę wizję za dar od Boga. Czyste dobro było tu kryterium rozeznania i oceny; dobro to sprawiło chętne poddanie się temu, ku czemu go ta wizja skłaniała: ku życiu w czystości.
  • Zamiar pielgrzymki do Ziemi Świętej był przygotowany pokutną pielgrzymką do Montserratu, a tam trzydniową spowiedzią generalną i całonocnym czuwaniem przed Maryją, czuwaniem pokornym, bo w szatach żebraka, i oddaniem Jej jako wotum miecza i sztyletu (OP nn. 17-18), co oznaczało zerwanie z rycerską dumą i grzeszną przeszłością; potem pustelnicze, na wzór św. Onufrego, życie w Manresie prawie przez rok, z powolnym otwieraniem się na życie zwyczajne z apostołowaniem (OP nn. 39, 34). To wszystko działo się w narastającym rozeznaniu.
    Po powrocie z Palestyny, gdzie nie pozwolono mu apostołować z narażeniem na męczeństwo (OP nn. 46, 47), rozeznał, że trzeba studiować, by zostać kapłanem i tak więcej i lepiej pomagać ludziom (OP nn. 56-56).
  • W Manresie, Barcelonie i Paryżu doznawał Ignacy pokus szatańskich pod pozorem dobra. W Manresie nachodziły go “często wielkie oświecenia i pociechy duchowe”, kiedy zmęczony kładł się spać; oddając się im tracił potrzebny mu odpoczynek. Rozeznał, że te oświecenia i pociechy nie były od Boga (OP n. 26). To samo przydarzyło mu się w Barcelonie podczas nauki łaciny u mistrza Hieronima Ardevola. I tam, kierując się rozeznaniem obowiązku i pór na modlitwę i pracę, wyzwolił się od tych pokus (OP nn. 54-55). Podczas studiów w Paryżu znów nachodziła go ta niewczesna pobożność, która odrywała go od nauki. Rychło uznał ją za fałszywą, bo była “nie w porę” i bo przeszkadzała większemu dobru — przygotowaniu do kapłaństwa. Dlatego uwolnił się od niej i “spokojnie postępował w studiach” (OP n. 82).
  • Wspólna decyzja Ignacego i towarzyszy w Paryżu (15 VIII 1534) udania się do Ziemi Świętej, ewentualnie, w razie niemożliwości, oddania się w ręce papieża, by według jego oceny i woli służyć większej chwale Bożej i większemu pożytkowi dusz (OP n. 85), była owocem wspólnego rozeznania. Był to wielki krok ku jeszcze wtedy nie zamierzonemu założeniu zakonu.
    Wizja w La Storta (listopad 1537) dała Ignacemu impuls do rozeznania i podjęcia decyzji, by jako cała wspólnota “przyjaciół w Panu” – z Jezusem i pod sztandarem Jego Krzyża w Kościele – służyć Bogu, z gotowością na prześladowanie (“a może nas w Rzymie ukrzyżują?” – OP n. 97; WP I, s. 261).
  • Wielka narada w Rzymie – od marca do czerwca 1539 r. – tzw. Deliberatio primorum Patrum (zob. Nasze Wiadomości n. 2, 1980, ss. 2-12), była wspólnym rozeznawaniem w modlitwie z pomocą Ducha Świętego. To ona przygotowała ostateczną decyzję o założeniu zakonu i o ślubie posłuszeństwa własnemu przełożonemu. Teraz dla Ignacego zaczął się ostatni, trwający 16 lat (1541-1556), etap życia pełen modlitwy, pracy i chorób; etap życia Założyciela i pierwszego Generała Towarzystwa Jezusowego. Na ten okres przypada dziesięcioletni trud redagowania Konstytucji zakonu, a był to trud w ustawicznym rozeznawaniu tego co lepsze, z ustawiczną prośbą o światło Boże (zob. OP nn. 100-101). O tym trudzie i o tym ciągłym rozeznawaniu, wśród wizji mistycznych, zwłaszcza podczas Ofiary Mszy św., z ustawiczną pamięcią na obecność Boskich Osób, świadczy wymownie Dziennik Duchowny św. Ignacego (PW I, ss. 322-388).
  • Ludwik Gonzales da Camara pisze w zakończeniu Autobiografii św. Ignacego o jego częstych wizjach mistycznych podczas układania Konstytucji i o zapiskach codziennych, czynionych przez niego o tym, co się działo w jego duszy (zob. PW I, s. 231; OP n. 100). Opisuje także o. Gonzales sposób, w jaki św. Ignacy układał Konstytucję. Sposób ten świadczył o jego pobożności trynitarnej, chrystocentrycznej, pneumatologicznej i maryjnej, a zarazem był wyrazem ustawicznego rozeznawania spraw dotyczących Konstytucji: “Jego sposób postępowania podczas układania Konstytucji był taki: codziennie odprawiał Mszę św. i przedstawiał Bogu dany punkt, nad którym wtedy pracował, i modlił się w tej sprawie. A zawsze modlił się i odprawiał Mszę św. ze łzami” (zob. OP nn. 100-101; Dziennik duchowy., PW I, ss. 275. 389).
  • Był to okres wytężonej pracy prawodawcy, a równocześnie okres niezwykle bogatego życia wewnętrznego. Treścią zachowanego fragmentu Dziennika od 2 II do 12 III 1544 r. jest głównie rozeznawanie problemu ubóstwa naszych rezydencji, domów profesów i ich kościołów: czy mogą mieć stałe dochody (podobnie jak kolegia), czy też mają się utrzymywać wyłącznie z jałmużn. Św. Ignacy stosując II i III porę wyboru (zob. PW I, ss. 322-349, 368-372) doszedł do wyboru przez dany mu znak ze strony Boga, upatrzony przez niego samego (PW I, s. 348). Bóg jednak odmawiał mu tego znaku i długo trzymał go w niepewności, aż wreszcie dał mu całkiem inny znak. Znak ten nie tylko potwierdził jego wybór, ale ukazał mu drogę do Boga na całe jego dalsze życie. Tym znakiem potwierdzenia wyboru i lekcją drogi życia wydanego Bogu była pokora pełna miłości, pełna czci i uszanowania względem Boga obecnego we wszystkim i względem wszystkiego, co jest Boże i w Bogu (PW I, n. 346, 349, 350, 353). Św. Ignacy uznał ten znak Boży za największą łaskę, w swoim życiu (PW I, ss. 350, 351). Łaska ta była dla niego źródłem szczególnej radości i siły.
  • Zauważmy, że ten znak i ta łaska były mu dane w okresie ustawicznego rozeznawania woli Bożej i szukania potwierdzenia dokonanego wyboru. Ten znak i ta łaska zadecydowały nie tylko o przepisie ubóstwa w Konstytucjach Towarzystwa (zob. n. 555), które przeniknęły życie św. Ignacego, uczyniły go człowiekiem pełnym pokory miłosnej i dlatego uszczęśliwiającej, bo właśnie tak wydanego Bogu, który jest Dobrem i Miłością, przed którą trzeba się korzyć i którą trzeba miłować, a to właśnie jest szczęściem. Ale tym samym ten znak i ta łaska nauczyły go czci, pokory i miłości względem wszystkich stworzeń Bożych, przybliżając mu w nich Boga. Wyraźny ślad tego widzimy w Konstytucjach w n. 288, gdzie św. Ignacy zaleca nam szukać, znajdować i miłować Boga we wszystkich stworzeniach, a wszystkie stworzenia miłować w Bogu. Jest to wielkie “oddanie sprawiedliwości widzialnemu światu”. Tak właśnie pełen radości i siły mógł św. Ignacy powtórzyć za Psalmistą: “Wszystkie moje źródła są w Tobie” (Ps 87, 7).
  • Jak św. Ignacy przeżył swoją śmierć, czyli ostateczne wydanie się w ręce Boga? Jak dojrzał do tego wydania się Stwórcy i Zbawcy?
    O. Polanco opisał nam dokładnie ostatnie chwile życia św. Ignacego. W wigilię śmierci (czwartek 30 lipca 1556) Ignacy poprosił swego sekretarza, by udał się do papieża Pawła IV i przyniósł błogosławieństwo na godzinę śmierci dla niego i dla o. Laineza, też będącego w niebezpieczeństwie śmierci. “Ja jednak – pisze o. Polunco – okazywałem nadzieję, że on będzie żył dłużej… Powiedziałem, że spełnię jego polecenie, ale zapytałem, czy wystarczy, jeśli pójdę dnia następnego, w piątek, bo tego popołudnia miałem napisać listy do Hiszpanii, przez Genuę, a kurier wyruszał już w czwartek. On mi tuk powiedział: “Wolałbym dziś niż jutro, bo im wcześniej, tym lepiej dla mnie; ale rób, jak uważasz za dobro. Zdaję się chętnie na ciebie” (PW I, ss. 596-97).
  • Dlaczego św. Ignacy tak postąpił? Dlaczego nie upierał się przy swoim pragnieniu? Dlaczego zdał się, i to chętnie, na ojca Polanco w tak ważnej i najbardziej osobistej sprawie? Czy tylko powodowany świętą obojętnością i pokorą pełną miłości? Sądzę, że Ignacy dokonał wtedy ostatecznego rozeznania i uznał, że lepiej będzie zdać się na Boga i na obiektywne okoliczności, a były nimi te ważne i pilne listy do Hiszpanii w sprawach zakonu. I dlatego chętnie zdał się na wolę ojca sekretarza, rezygnując ze swego ostatniego pragnienia w obliczu swej śmierci.
    Ojciec Ignacy umierał bez błogosławieństwa papieskiego, którego Paweł IV udzielił mu za późno; umierał bez rozgrzeszenia i bez namaszczenia olejkiem chorych. Uznał, że tak będzie lepiej, pokorniej i z większą ufną miłością do Boga, któremu wydał się bez reszty, niczego sobie nie rezerwując. Nie chciał przepierać swojej nawet pobożnej i w pełni uzasadnionej w takiej chwili woli. A stało się tak dzięki dokonanemu w miłości roztropnej i pokornej rozeznaniu duchowemu. Było to największe, najboleśniejsze, najpokorniejsze ostateczne rozeznanie w chwili, kiedy całkowicie “wychodził z siebie, żeby przyjść do Boga”, jak sam napisał kiedyś do Franciszka Borgiasza.
  • Była to dla nas wszystkich największa lekcja rozeznania duchowego i najwyższy stopień dojrzałości duchowej św. Ignacego – w pokorze pełnej miłości do Boga i do Towarzystwa, którego dobro, te listy do Hiszpanii, postawił nad własną, osobistą, tak bardzo duchową potrzebę w obliczu śmierci. Nie chciał naginać rzeczywistości do swej woli, ale nagiął swoją wolę – roztropnie i pokornie – do rzeczywistości, upatrując w niej znak woli Bożej i okazję do takiego właśnie wydania się Bogu, do takiego rodzaju umierania, w samotności i ogołoceniu. Jego miłość była ukrzyżowana razem z ukrzyżowanym Jezusem, który był miłością. “Jezus amor meus, crucifixus est” (zob. PW I, s. 679 nota 103; PW II, s. 321).
    Tu chyba najbardziej święty nasz Ojciec ukazał się człowiekiem miłości roztropnej i pokory miłosnej. Aż tak wydał się na zawsze w ręce Boga, nam zostawiając przykład na wzór. Aż objawił nam sekret swojego szczęścia – w takim wydaniu się Bogu, w takim rozeznaniu.

     O. Mieczysław Bednarz SJ

  • Referat został wygłoszony na Kursie Duchowości Ignacjańskiej w Czechowicach-Dziedzicach (od 1991 roku kursy te corocznie odbywają się w Centrum Duchowości w Częstochowie) i opublikowany [w:] “Duchowość ignacjańska”, Rozeznawanie duchów, Czechowice-Dziedzice 1991, 102-108.