Józef Augustyn SJ

Szansa na wyzwolenie wewnętrzne

Towarzyszenie indywidualne
w pierwszym tygodniu Ćwiczeń duchownych

Kierownictwo duchowe jest integralną częścią metody udzielania rekolekcji ignacjańskich. Warunkiem odprawiania Ćwiczeń duchownych jest więc nie tylko zgoda na indywidualne prowadzenie duchowe, ale także zdolność do korzystania z niego. Osoby zablokowane, niebędące w stanie dzielić się swoimi przeżyciami, byłyby niezdolne do wejścia w dynamikę rekolekcji. Ojciec Ignacy pisze: „Jest rzeczą bardzo pożyteczną, aby dający Ćwiczenia (…) dobrze wiedział o różnych poruszeniach i myślach, które różne duchy mu podsuwają. Albowiem wedle większego lub mniejszego postępu będzie mu mógł dawać pewne stosowne dlań ćwiczenia duchowne” (ĆD 17).

Początek procesu

Osoby wchodzące w rekolekcje ignacjańskie nie rozpoczynają swojego życia duchowego od zera. Posiadają już osobiste doświadczenie wiary, swoją historię szukania Boga i Jego woli. Na początku Ćwiczeń kierownik duchowy pomaga im przywołać ich dotychczasowe doświadczenie Boga. W ośmiodniowej strukturze rekolekcji, w jakiej zwykło się proponować pierwszy tydzień, dzień pierwszy i drugi traktowany jest jako stawienie się w obecności Bożej, analogicznie do tego, co św. Ignacy proponuje czynić na początku każdej medytacji rekolekcyjnej, a mianowicie „wzniósłszy umysł ku górze rozważać, jak Bóg, Pan nasz, patrzy na mnie itd. i wykonać akt uszanowania lub uniżenia się przed Bogiem” (ĆD 75). Kierownik proponuje więc rekolektantowi treści, które pozwolą mu stanąć przed Bogiem w szczerości serca i przywołać swoje dotychczasowe doświadczenia Boga. Rekolektant pyta siebie wówczas, kim naprawdę jest Bóg, którego pragnie szukać w czasie rekolekcji. Przez odwołanie się do biblijnego obrazu Boga jako Ojca, a także do obrazu Boga jako Matki (por. Oz 11, 1-6), dający Ćwiczenia pomaga rekolektantowi w rozbudzeniu pragnienia pełniejszego otwarcia się na Boga i hojności wobec Niego, do czego tak usilnie zachęca św. Ignacy. Od hojności rekolektanta – stwierdza Ojciec Ignacy – zależy owocność odprawianych rekolekcji (por. ĆD 5).

Zgodnie z założeniami metody ignacjańskiej w konferencjach poprzedzających osobistą medytację kierownik duchowy nie podaje wielu treści (por. ĆD 2), ale jedynie sugestie i pewne pytania związane z proponowanym do medytacji słowem Bożym. Od samego początku kładzie nacisk na osobiste wyciszenie, zaangażowanie, modlitwę i refleksję. Siła Ćwiczeń duchownych nie leży bowiem w wielości usłyszanych i medytowanych treści, ale w głębi osobistego otwarcia się na Boga i Jego słowo.

Odkryć Boga jako Ojca

Medytacja Boga jako kochającego Ojca, kochającej Matki, wywołuje nierzadko już na samym początku negatywne doświadczenia życiowe, szczególnie te związane z życiem rodzinnym. Niektórzy uczestnicy Ćwiczeń uświadamiają sobie trudność w pełnym zaufaniu i otwarciu się na Boga jako Ojca z powodu zranień doświadczonych w relacjach z innymi, zwłaszcza w relacjach z własnymi rodzicami. Dają wówczas o sobie znać nagromadzone nieraz poprzez wiele lat uczucia skrzywdzenia, poczucia winy czy lęku wobec rodziców lub też innych bliskich osób. Rozmowy podczas kierownictwa duchowego pozwalają rekolektantowi wypowiedzieć te bolesne doświadczenia, dzięki czemu nabiera on do nich pewnego dystansu; zranienia będące źródłem nieraz wielkiego cierpienia stają się wówczas „bolesną okazją” powierzenia swego życia Bogu.

Powrót do historii własnego życia, zwłaszcza do wszystkich trudnych doświadczeń, jest bardzo ważnym momentem w rekolekcjach, ponieważ umożliwia on rekolektanowi uświadomienie sobie zafałszowań obrazu Boga wypływających właśnie z negatywnych doświadczeń rodzinnych. Cała nasza historia życia, szczególnie „historia rodzinna”, ma przecież realny wpływ na nasze spotkania z Bogiem. Odkrycie Boga jako Ojca kochającego w sposób bezwarunkowy i nieodwołalny, wymaga nieraz od uczestnika Ćwiczeńskonfrontowania się z licznymi zranieniami w ludzkiej miłości. Gdy kierownik duchowy odsłania przed rekolektantem Boga pełnego miłości, którego on nigdy nie doświadczył, powstaje ryzyko, iż słowa te pozostaną pustymi pojęciami. Łatwo przenosimy negatywny obraz miłości ludzkiej na miłość Boga. Jednym z ważnych owoców rekolekcji winno być oddzielenie ludzkiej miłości i wszystkich rozczarowań z nią związanych od miłości Boga, który nigdy nie zawodzi[1]. Czyż może niewiasta zapomnieć o swym niemowlęciu, ta, która kocha syna swego łona? A nawet, gdyby ona zapomniała, Ja nie zapomnę o tobie
(Iz 49, 15).

Przezwyciężyć pyszne serce

W dalszym etapie rekolekcji, zwykle w drugim dniu, kierownik duchowy proponuje rekolektantowi spojrzenie na relację Bóg–
człowiek od strony człowieka. Jeżeli Bóg jest pierwszy w miłości jako kochający Ojciec i Matka, to jedyną właściwą postawą człowieka wobec Niego jest postawa dziecka – postawa pokory, skruchy i uniżenia. Dający rekolekcje powinien jednak wyjaśnić rekolektantowi, jak winien on rozumieć postawę „bycia jak dziecko”. Potocznie bowiem pojęcie dziecka kojarzy się z niewinnością pojmowaną w sensie moralnym, co nie jest zgodne z biblijnym pojmowaniem dziecięctwa Bożego. Święty Augustyn stwierdza, że moralna niewinność dziecka jest pozorna, ponieważ polega ona „na słabości ciała, a nie na niewinności duszy. Na własne oczy widziałem zazdrość małego dziecka: jeszcze nie umiało mówić, a pobladłe ze złości spoglądało wrogo na swego mlecznego brata”[2]. Romano Guardini pisze zaś, że „wszelkie pienia o niewinności dziecka są sentymentalną nieprawdą”[3]. Być dzieckiem przed Bogiem, to uznać własną niemoc, poczuć się całkowicie zależnym od Niego, przyjąć postawę pełnego otwarcia i skruchy wobec Jego miłości oraz powierzyć się z zaufaniem Jego Opatrzności.

W konfrontacji ze słowem Bożym rekolektant odkrywa, że zasadniczą przeszkodą w jego postawie wobec Boga jest brak pokory: „pyszne serce”,wyniosłe oczy, które gonią za tym, co wielkie i przerasta siły człowieka (Ps 131). Wielką trudność w uznaniu własnej niemocy mają szczególnie osoby, którzy czują się głęboko zranione w relacjach międzyludzkich. Brak głębszych więzi emocjonalnych z innymi, nieakceptacja siebie, niewystarczające poczucie bezpieczeństwa – wszystko to tworzy u takich osób pewną strukturę przerosłej ambicji, zranionej dumy, która dąży do samopotwierdzania się we wszystkim niemal i za wszelką cenę: poprzez rywalizację, sukcesy zawodowe, dominację nad innymi, narcystyczne oglądanie siebie, doznania seksualne. Wszystko wówczas ma służyć jednemu – autoafirmacji.

Stawianie się w obecności Bożej w pierwszych dwóch dniach rekolekcji jest więc z jednej strony poznawaniem prawdy o miłości Boga, z drugiej zaś szczerym stawaniem przed sobą samym i własną historią życia. Człowiek poznając Boga, poznaje jednocześnie siebie. Pełniejsze zaś poznanie siebie prowadzi do pełniejszego otwarcia się na poznanie Boga. Na tę współzależność wskazywało wielu mistrzów życia wewnętrznego, między innymi św. Augustyn, św. Bernard z Clairvaux, Tomasz Merton. Święty Jan Chryzostom w Homiliach na Ewangelię według św. Mateusza zachęca do wdzięczności za łaskę poznania siebie samego: „Ciebie jednego wśród stworzeń Bóg uszlachetnił mową, uczynił cię panem wszystkich rzeczy widzialnych i dał ci poznanie siebie samego”[4].

Rekolektant, odkrywając w świetle słowa Bożego swój życiowy problem, odczuwa zwykle głębokie pragnienie zwerbalizowania go wobec kierownika duchowego. Hojne słuchanie kierownika, jego postawa życzliwości, dyskrecji i delikatność bywają w takich chwilach wielkim darem dla rekolektanta. Natomiast jego oschłość, niecierpliwość czy pośpiech sprawiają odprawiającemu Ćwiczenia ból, pod wpływem którego zamyka się w sobie. Podsumowując krótko możemy powiedzieć, że ważnym celem pierwszych dwóch dni rekolekcji ignacjańskich jest uświadomienie rekolektantowi jego trudności i ograniczeń w przyjęciu dziecięcej postawy wobec Boga, rozbudzenie w nim hojności oraz pragnienia powierzenia się Bogu jak dziecko powierza się swojej matce.

Zasada pierwsza i podstawowa

 

W sensie ścisłym Ćwiczenia duchowne rozpoczynają się od rozważania tzw. fundamentu, „zasady pierwszej i podstawowej”: „Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i Jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją. Inne zaś rzeczy na obliczu ziemi są stworzone dla człowieka i aby mu pomagały do osiągnięcia celu, dla którego jest on stworzony. Z tego wynika, że człowiek ma korzystać z nich w całej tej mierze, w jakiej mu one pomagają do jego celu. (…) Dlatego trzeba nam stać się ludźmi obojętnymi [wolnymi] w stosunku do wszystkich rzeczy stworzonych. (…) Trzeba pragnąć i wybierać jedynie to, co nam więcej pomaga do celu, dla którego jesteśmy stworzeni” (ĆD 23).

Ten zwięzły, prosty i logiczny tekst Ćwiczeń przeżywany w atmosferze pełnego wyciszenia i modlitewnego skupienia często robi ogromne wrażenie na odprawiających rekolekcje. Wielu przeżywa zdziwienie oczywistością prawdy o sensie życia i ostatecznym celu człowieka. Uświadamiają też sobie, że to, co w tekście Ojca Ignacego jest jasne i niemal oczywiste, w codziennych osobistych decyzjach i wyborach okazuje się bardzo trudne, a to ze względu na brak wolności wewnętrznej, którą św. Ignacy nazywa „obojętnością” wobec wszystkich stworzeń.

Fundament wbrew pozorom nie jest najpierw zbiorem wymagań moralnych stawianych człowiekowi. Jest on raczej szeroką wizją ludzkiego życia, w które wpisany jest sens i cel życia oraz obietnica: zapowiedź szczęścia. Człowiek odnajduje je dopiero wówczas, kiedy odkryje i przyjmie, że jego życie jest najpiękniejszym dziełem Boga, które sam Stwórca powołał z miłości do istnienia w miłości. Poprzez medytacje fundamentu rekolektant odkrywa, że najpełniej chwali Boga, czci Go i Jemu służy wówczas, gdy otwiera się na Jego miłość, kontempluje ją i żyje nią na co dzień. Rozważania ignacjańskiego fundamentu ukazują rekolektantowi także jego zniewolenia wewnętrzne, brak „obojętności”, które nie pozwalają mu w pełni chwalić Boga i służyć tylko Jemu. Zniewolenia te ujawniają się w koncentracji na sobie, w grzesznych przywiązaniach, w lękach, zranionej ambicji, a nade wszystko w postawie pychy. Kierownik duchowy i tutaj winien zachować się bardzo dyskretnie. Słuchając rekolektanta opowiadającego mu o własnych zniewoleniach, winien raczej dyskretnie milczeć, rezygnując ze zbędnych interpretacji i uwag. Wszelkie komentarze, szczególnie te natury psychologicznej, dawane w takich okolicznościach, bywają odbierane jako brak delikatności, a nawet jako przykre ingerencje.

Medytacja fundamentu jest dobrym czasem, by zaproponować rekolektantowi także rozważania na temat lęku. One bowiem najpełniej odsłaniają brak ignacjańskiej obojętności. Rozważania te nie powinny mieć charakteru psychologicznych dociekań, ale winny odwoływać się do Biblii, szczególnie zaś do nauczania Jezusa. Odprawiający rekolekcje zwykle reagują żywo na informacje na temat ludzkich lęków. Samo pojęcie „lęku”, nawet jeżeli pada przypadkowo w rozmowach z kierownikiem duchowym lub też w konferencjach, przyciąga uwagę i staje się bodźcem do wejścia w problem osobiście przeżywanych zagrożeń i obaw. Ich źródłem – jak pokazuje doświadczenie – nie są najczęściej wielkie rzeczywiste zagrożenia, ale nagromadzone w ciągu całej historii życia i utrwalone przez lata lękowe reakcje i postawy. Fundament jawi się przed rekolektantem jako wezwanie do stawiania czoła subiektywnie przeżywanym zagrożeniom, które utrudniają czy wręcz uniemożliwiają mu rzeczywiste oddanie Bogu chwały i służenie Jemu.

Karl Rahner SJ podkreśla, że ignacjańska „obojętność jest nabieraniem do rzeczy właściwego dystansu, który daje człowiekowi obiektywne spojrzenie konieczne do podejmowania decyzji. Powinniśmy wybierać i decydować, ale jako pielgrzymi, którzy na ziemi nie mogą nigdy zadomowić się raz na zawsze. Pielgrzymi winni traktować wszystkie rzeczy jako przejściowe, nie dając im w żadnych okolicznościach nazbyt wielkiego znaczenia”[5]. Oczywiście tak rozumiana „obojętność” wymaga od człowieka postawy wielkiego wewnętrznego zaangażowania i aktywności duchowej[6]. Samo pragnienie lub przynajmniej pragnienie pragnienia, by stawić czoło własnym zniewoleniom, oraz pragnienie oddania się Bogu, czyni człowieka zdolnym do wejścia w zasadniczą treść pierwszej części Ćwiczeń: w medytacje o grzechu człowieka oraz o miłosierdziu objawionym w Jezusie Ukrzyżowanym.

Stanąć przed Ukrzyżowanym ze swymi grzechami

Zasadniczym celem pierwszego tygodnia Ćwiczeń jest poznanie i uznanie swojego grzechu oraz otwarcie się na nieskończone miłosierdzie Boga. Kierownik duchowy winien rekolektantowi dać do zrozumienia, że od sposobu przeżycia tego etapu rekolekcji zależeć będzie głębia przeżycia całychĆwiczeń. Powierzchowność pierwszego tygodnia kładzie się cieniem na dalszych etapach.

Już w przygotowaniu do pierwszego rozmyślania o grzechu św. Ignacy każe prosić „o wielkie zawstydzenie przed samym sobą” z powodu licznych grzechów, którymi „zasłużyłem sobie na potępienie wieczne” (ĆD 48). W drugiej medytacji natomiast zachęca, aby modlić się „o wielką i głęboką boleść duszy i o łzy z powodu mych grzechów” (ĆD 55). W rozmyślaniu o piekle poleca prosić o „dogłębne odczucie kary, którą cierpią potępieni, aby przynajmniej strach przed karami pomógł mi do uniknięcia grzechu, gdybym kiedy z powodu swych win zapomniał o miłości Pana odwiecznego” (ĆD 65). W rozmowie na zakończenie pierwszego rozmyślania zachęca do otwarcia się przed Jezusem Ukrzyżowanym, który okazuje człowiekowi swoją miłość mimo jego grzechów i uzdalnia go do działania „dla Chrystusa” (ĆD 53). W końcowej rozmowie drugiego rozmyślania zachęca do dziękczynienia za to, że pomimo mych grzechów „darzył mnie życiem aż do tej pory” (ĆD 61).

Osiągnięcie owocu pierwszego tygodnia zależy od wielkości osobistego zaangażowania, ofiarności i odwagi, z jaką rekolektant wchodzi w siebie, aby odkryć swoją ludzką słabość i nędzę wynikającą z grzechu pierworodnego i z jego grzechów osobistych. Przed rozmyślaniem o własnych grzechach autorĆwiczeń poleca rekolektantowi rozważać grzech Aniołów, Adama i jednego człowieka. Poznanie skutków grzechu na „cudzych przykładach” ma pomóc odprawiającemu rekolekcje odkryć te same konsekwencje grzechu w jego osobistym życiu. Konsekwencje grzechu nie dla każdego są oczywiste. Z wielką trudnością dostrzega je przede wszystkim człowiek zanurzony jeszcze w grzechu. Kierownik duchowy na tym etapie Ćwiczeń pomaga rekolektantowi odkryć podstawowe źródła grzechu: pęknięcie ludzkiego serca (por.
Rz 7, 19) oraz podstępne działanie szatana. Winien go zachęcać do uważnej lektury reguł o rozeznawaniu duchów, które stanowią ważną pomoc w rozeznaniu duchowym.

Ważnym owocem rozeznania winno być między innymi dostrzeżenie przez rekolektanta ścisłego związku pomiędzy popełnionymi przez niego grzechami a wielu jego osobistymi cierpieniami. Piekło, wieczne odrzucenie, jest tylko kontynuacją tego, co człowiek gotuje sobie w tutaj na ziemi, sprzeniewierzając się Stwórcy. Prosta analiza egzystencjalna poddawania się namiętnościom (nienawiść, chęć zemsty, chciwość, lęk, smutek, zmysłowość, pycha) odsłania tragiczne skutki ludzkiego grzechu zarówno w wymiarze osobistym, rodzinnym, jak też wspólnotowym i społecznym. Medytacja historii własnych grzechów pomaga rekolektantowi odkryć jego zaślepiającą fascynację grzechem, poznać uleganie kłamstwom złego ducha oraz dostrzec rozczarowanie po zerwaniu zakazanego owocu.

Wejście w rzeczywistość grzechu dla pewnych osób może być bardzo trudne z różnych powodów, np. z racji dotychczasowego lekceważenia Boga i Jego przykazań, zafałszowań Jego obrazu, traktowania grzechu przede wszystkim w kategoriach prawnych. W takiej sytuacji kierownik duchowy winien zachęcać rekolektanta przede wszystkim do szczerej prośby o postawę wewnętrznej skruchy. To brak skruchy bowiem najbardziej przeszkadza w poznaniu i uznaniu skutków własnych grzechów. Największym złem nie jest bowiem sam grzech, ale wewnętrzne zakłamanie, które nie pozwala przyznać się ani przed sobą, ani przez Bogiem do popełnionego zła[7].

Światło w pokusie rozpaczy

Postawa zranionej dumy, szczególnie wówczas, gdy nie jest ona rozpoznana przez rekolektanta, czyni go niezdolnym do radykalnego zakwestionowania siebie przed Bogiem i uznania (co z takim naciskiem podkreślał św. Ignacy), iż zasłużył swoimi grzechami na piekło. Kiedy rekolektant przyjmie postawy samoobronne, wówczas wchodzi w głęboki kryzys, który może się przejawiać w bardzo różny sposób w zależności od wyuczonych dotychczas sposobów reagowania: w stanach depresji, zniechęcenia, apatii, smutku lub też w agresywnych zachowaniach. Rekolektant może wtedy kwestionować to wszystko, co doprowadziło go do tej sytuacji, w jego mniemaniu „bez wyjścia”.

Dla odprawiającego Ćwiczenia, po ludzku rzecz biorąc, sytuacja jest trudna. Prawdę powiedziawszy, także kierownik duchowy nie może w tej sytuacji wiele zrobić. Moralizatorskie pouczenia przynoszą wówczas więcej szkody niż pożytku. Winien on raczej towarzyszyć dyskretnie rekolektantowi i wspierać go w jego wewnętrznych zmaganiach osobistą modlitwą. Niektórzy rekolektanci w takiej sytuacji, choć zdarza się to stosunkowo rzadko, zaczynają żałować podjęcia rekolekcji. Ci jednak, którzy modlą się wytrwale, gdzieś na dnie duszy przeczuwają, że rozwiązanie przyjdzie wraz z całkowitym rzuceniem się w objęcia miłosiernego Ojca.

Opisane powyżej przeżycia związane z rozważaniami o grzechu – to klasyczny stan strapienia duchownego, który przedstawił św. Ignacy w regułach o rozeznawaniu duchów: „I tak, w duszy [powstaje] ciemność, zakłócenia w niej, poruszenia do rzeczy niskich i ziemskich, niepokój z powodu różnych miotań się i pokus, skłaniający do nieufności, bez nadziei, bez miłości. Dusza stwierdza wtedy, że jest całkiem leniwa, letnia, smutna i jakby odłączona od swego Stwórcy i Pana” (ĆD 317). Co powinien rekolektant robić w takiej sytuacji? To, co poleca mu św. Ignacy: trwać, nie zmieniać decyzji, ale zmieniać siebie; bardziej przykładać się do modlitwy, do pokuty, umartwienia oraz otwarcie i szczerze mówić kierownikowi duchowemu o wszystkich poruszeniach i uczuciach, które się w nim rodzą (por. ĆD 17; 319; 326).

Jeżeli rekolektant jest w dobrej kondycji fizycznej i psychicznej, kierownikĆwiczeń może mu delikatnie podpowiedzieć, ale nie narzucać, zrobienie kilku medytacji nocnych, jak też podjęcie umartwień np. w jedzeniu, dostosowanych jednak do jego kondycji (por. ĆD 72; 82-84). Jeżeli w tej sytuacji „bez wyjścia” rekolektant trwa wiernie w modlitwie prośby, rozwiązanie przychodzi; zwykle nie jest ono jednak takie, jakiego on sam by się spodziewał. Rekolektant doświadcza go jako czystej łaski, na którą niczym nie zasłużył, a którą Bóg daje tym, którzy Mu ufają. Rekolektant czuje się wówczas jak zagubione dziecko, które
nagle samo, nawet nie wie jak, znalazło się w ramionach kochającej matki.

Wyjście z kryzysu przychodzi dzięki oderwaniu się od siebie samego, zaprzestaniu wpatrywania się we własny grzech i zwróceniu się z ufnością ku Miłosierdziu Boga. W ośmiodniowej strukturze pierwszego tygodnia Ćwiczeń po dwóch lub trzech dniach rozważań o grzechu kierownik duchowy proponuje jeden dzień kontemplacji o miłosierdziu Ojca opartej na przypowieści o synu marnotrawnym (Łk 15, 11-32). Poznanie bezinteresownej i bezwarunkowej miłości Boga Ojca, objawionej w Jezusie ukrzyżowanym, pomaga rekolektantowi zrezygnować z samoobrony. Słowo Boże ukazuje mu, że Bóg nie zagraża człowiekowi, nawet jeżeli człowiek jest grzesznikiem. Bóg nie po to dał nam przykazania, aby uczynić z nas przestępców – mówi rosyjski pielgrzym w Szczerych opowieściach pielgrzyma przedstawionych jego ojcu duchownemu[8]. Prawdziwym zagrożeniem dla grzesznika nie jest jego grzech, ale upieranie się przy własnej „sprawiedliwości”, które krępuje miłosierdzie Ojca. Rekolektant musi być jednak nieraz bardzo cierpliwy w trwaniu przed Bogiem w postawie zaufania, modlitwy i pokuty. Jeżeli daje się ponieść niecierpliwości, lękowi, poczuciu zagrożenia, wówczas tworzy sam dla siebie własne rozwiązania, które wikłają go jedynie w coraz głębsze zakłamanie wewnętrzne. Własne rozwiązania pozbawione bezwarunkowego powierzenia się Bogu są zawsze pozorne i nie zaowocują trwałym pokojem oraz poczuciem wolności dziecka Bożego.

Usiłowanie rozwiązania kryzysu przez znalezienie rozwiązania na własny użytek polega jedynie na utrwaleniu struktur samoobronnych i odkryciu „winnego” całej „tej nieprzyjemnej sytuacji”. Za „winnego” może być uznany człowiek, wobec którego nagromadziło się wiele żalu i poczucia krzywdy. „Winnym” mogą okazać się trudne warunki życiowe lub inne zewnętrzne przyczyny. Odprawiający rekolekcje może oskarżać również samą ignacjańską metodę, według której odprawia rekolekcje. Kryzys, jakiego rekolektant doświadcza w czasie Ćwiczeń, jest tylko odbiciem jego osobistych nierozwiązanych dotychczas konfliktów wewnętrznych.

Jak kierownik duchowy powinien zachować się w czasie takiego kryzysu rekolektanta? Mówi o tym św. Ignacy: „Jeśli dający Ćwiczenia zauważy, że odprawiający je doznaje strapienia i pokusy, niech nie będzie wobec niego twardy i szorstki, ale miły i łagodny, dodając mu otuchy i siły do dalszego postępu; niech też odkrywa przed nim podstępy nieprzyjaciela natury ludzkiej i niech go tak usposabia, by się przygotował na przyjęcie zbliżającego się pocieszenia” (ĆD 7). Być miłym, łagodnym, dodawać otuchy nie znaczy jednak lekceważyć i pomniejszać znaczenie przeżywanego kryzysu. Zbyt łatwe i tanie uspokajanie może być niedobrą przysługą oddaną rekolektantowi, ponieważ może go odwodzić od wejścia w nierozwiązany dotychczas problem[9].

Wejście w kryzys wewnętrzny związany z rozważaniami o grzechu i miłosierdziu Boga, odważne stawienie mu czoła z całkowitym zaufaniem Bogu, jest wielką szansą rekolektanta na rzeczywiste wyzwolenie i uzdrowienie wewnętrzne. Dla bardzo wielu uczestników rekolekcji ignacjańskich pierwszy tydzień Ćwiczeń duchownych stanowi punkt zwrotny w ich osobistym życiu. Mówią nieraz o tym otwarcie.

* * *

Ćwiczenia duchowne przeżywane zgodnie z metodą ich Autora, dają rzeczywiste poznanie siebie. Fakt ten podkreślają bardzo często uczestnicy ignacjańskich rekolekcji. W ten sposób przeżyty pierwszy tydzień Ćwiczeń jest dobrą bazą dla dalszych etapów, w których rekolektant może pełniej i skuteczniej oderwać się od siebie samego, aby skoncentrować się przede wszystkim na
Osobie Jezusa Chrystusa: kontemplować Jego Wcielenie, narodzenie, lata dziecięce, życie publiczne, Jego naukę, śmierć i zmartwychwstanie[10].

Józef Augustyn SJ (ur. 1950) – rekolekcjonista, kierownik duchowy, autor publikacji z zakresu duchowości oraz pedagogiki chrześcijańskiej. Ostatnio opublikował: Kapłaństwo. Duchowość i posługa – współczesne wyzwania;Sztuka kierownictwa duchowego (red.); W miłości nie ma lęku, Kapłańskie ojcostwo; Droga do szczęścia.

 


       Por. P. G. van Breemen, Homo Creatus est, „Cahiers de spiritualité ignatienne” 19 (1981), s. 147-157.

       Św. Augustyn, Wyznania, Warszawa 1978, s. 12.

       Cyt. za: L. Boros, Okresy życia, Warszawa 1980, s. 24.

       Św. Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię według św. Mateusza, cz. 2, Kraków 2001, s. 298.

       K. Rahner, Le Dieu plus grand, Paris 1971, s. 11.

       Tamże, s. 19.

       Por. W. Trilling, Stworzenie i upadek, Warszawa 1980, s. 94-100.

       Por. Szczere opowieści pielgrzyma przedstawione jego ojcu duchownemu, Poznań 1993.

       A. Lefrank SJ, Libre pour servir. La pratique des Exercices spirituels indwiduellement guidès, „Progressio”, „Supplement” 3 (1974); A. Chapelles SJ,La pratique littéral des Exercices spirituels guides individuellement, Roma 1986; G. Cusson SJ, Conduis-moi sur le chemin de l’éternité, Montreal 1973.

     Por. J. Augustyn SJ, Doświadczyć zbawienia – droga do przebycia, „Ateneum Kapłańskie” 3 (1992), s. 460.